W jednej chwili świat się
zatrzymuje.
Ściskasz mocno telefon,
próbując walczyć z łzami zbierającymi się w kącikach oczu. Starasz się wyłapać
najważniejsze informacje podawane przez rozmówczynię, ale możesz myśleć tylko o
tym, że życie Isaaka wisi na włosku.
Czujesz jak żołądek
podchodzi ci do gardła. Jak zdenerwowanie splata język w supeł. Jak w płucach
brakuje powietrza. Odpowiadasz coś mechanicznie matce Isaaka, po czym się
rozłączasz. Cała się trzęsiesz, a łzy już otwarcie spływają po twoich
policzkach.
Czy to się kiedykolwiek skończy?
Ocierasz łzy rękawem
kurtki, ignorując uporczywe pytania Thomasa. Zaciskasz mocno pięści, jakby
szukając w tym geście ukojenia. Ale to wszystko wciąż jest, ten palący ból,
chorobliwy strach, kolejne pęknięcie na twoim pokiereszowanym sercu. Jakkolwiek
źle nie byłoby między tobą a Isaakiem, nigdy nie życzyłabyś mu czegoś takiego.
Nie możesz stracić go
drugi raz.
Pociągasz nosem, próbując
skupić wzrok na drodze rozciągającej się przed tobą. Grube krople deszczu
uderzają o przednią szybę, chmury wiszą nisko nad ziemią. Trudno jest ci się
jakkolwiek pozbierać, ogarnąć, wydusić z siebie kilka słów. Bierzesz głęboki
wdech, a potem kolejny i jeszcze jeden, i tak póki twoje serce się nie uspokaja.
Odwracasz twarz w stronę Thomasa, czując jak całe twoje ciało boleśnie się
napina.
- Zawieziesz mnie do
Salzburga? - Pytasz cicho, jakby wcześniej nie było waszej rozmowy, jakbyś nie
kazała mu zniknąć z twojego życia na
jakiś czas.
A on odpowiada tak, jakby
nie miał ci niczego za złe.
- Jasne.
***
Wciąż pamiętasz te
wszystkie drobiazgi, które w zwyczajny sposób czyniły wasze życie niezwykłym.
Pamiętasz, w jakim kubku zawsze rano pijał kawę, jak zawsze musiałaś mu
poprawiać krzywo zawiązany krawat, jak całował cię w przelocie w skroń i
wychodził spóźniony, bo znowu wstał po trzeciej budzikowej drzemce. Pamiętasz,
w jakiej pozycji zasypiał zmęczony po całym dniu, jak wtulał policzek w
zagłębienie między twoją szyją a twoim barkiem. Jak łapał cię za dłoń, gdy
wychodziliście z domu. Jak zamawiał dla ciebie zieloną herbatę, a dla siebie
podwójne espresso w waszej ulubionej kawiarni, która znajdowała się na rogu
ulicy, przy której mieszkaliście. Wyraźnie pamiętasz jego zapach, kolor jego
oczu i kształt ucha. Przez te wszystkie lata zdążyłaś się nauczyć się go na
pamięć.
I teraz to wszystko wraca
z niesamowitą siłą. I wszystko, co możesz zrobić to nie rozpaść się na kawałki.
- Już niedaleko. - Thomas
zerka na ciebie z ukosa, po czym ponownie wbija wzrok w drogę przed sobą.
Kiwasz apatycznie głową.
Nie podejmujesz tematu. Nie mówisz ani słowa o tym, co właśnie dzieje się w
twojej głowie. Boisz się, że jeśli uformujesz swoje obawy w słowa, wszystko
stanie się zbyt realistyczne, by móc to wytrzymać. Starasz się zamknąć swoje
lęki w małym pudełku, ale z każdym kolejnym wracającym wspomnieniem coraz
trudniej jest ci kontrolować sytuację. Czujesz, że jeszcze chwila, a
oszalejesz. Każda niepewność zaczyna cię przytłaczać. Nie wiesz, w jakim stanie
dokładnie jest Isaak. Nie wiesz, jak zareagujesz, gdy zobaczysz go leżącego na
szpitalnym łóżku. I nie wiesz, co mu powiesz, gdy już przy nim będziesz.
Ciąg niekończących się niewiadomych.
Masz już dość szukania odpowiedzi na pytania, które bez przerwy pojawiają się w
twoim życiu.
Zagryzasz wargę tak
mocno, że w ustach czujesz metaliczny posmak krwi. Musisz odrzucić od siebie
wszystkie negatywne myśli związane z Isaakiem, skupić się na chwilach, w
których byliście dobrze zgranym zespołem. Nie możesz na niego spojrzeć i ujrzeć
w nim zdrajcy. Ale czy tak potrafisz? Czy potrafisz nie czuć bólu? Czy potrafisz
dać mu trochę wsparcia?
- Jesteśmy. - Dwadzieścia
minut później, Thomas parkuje na szpitalnym parkingu i wyłącza silnik. Nie
możesz zebrać się na odwagę, by wysiąść i wkroczyć do budynku, więc jeszcze
przez chwilę siedzicie w ciszy. Masz wrażenie, że małą przestrzeń w aucie
zapełnia tylko dźwięk twojego kołatającego serca.
- Hej. - Thomas podchwyca
twoje spojrzenie. - Będzie dobrze. Dasz radę.
- Po tym wszystkim, co
zrobił... dlaczego tak bardzo boję się o niego? - Wypowiadasz głośno pytanie,
które błąkało ci się po głowie od kilku dobrych minut, i wbijasz wzrok w
przednią szybę, jednocześnie mocno splatając dłonie na kolanach. - Czy nie
powinien być mi obojętny?
- Może po prostu jesteś
dobrym człowiekiem? Albo... - Morgenstern urywa w pół słowa, ale doskonale
wiesz, co chciał powiedzieć.
Nie masz sił, by o tym
myśleć, by komplikować kolejny wątek swojego życia.
Czy to wszystko może okazać się tylko złym snem?
Skoczek głośno wypuszcza
z płuc powietrze.
- Pomyśl o tym na
spokojnie, kiedy emocje opadną. Bo emocje zazwyczaj nie są dobrym doradcą.
Wiesz, o co mi chodzi?
Kiwasz twierdząco głową.
Rozumiesz, co mówi Thomas. I czujesz jak obawy ciążą ci na sercu, jeszcze
bardziej wszystko utrudniając. Musisz odseparować wszystko, co dzieje się teraz
w twojej głowie i skupić się na Isaaku. Inaczej wrócisz do punktu wyjścia,
gdzie powoli popadałaś w depresję.
Żadnych stanowczych i
wielkich ruchów, ot co.
- To co? Idziemy?
Przełykasz głośno ślinę,
po czym krzyżujesz wzrok z pytającym spojrzeniem Morgensterna. Uspokajasz się,
gdy wiesz, że blondyn nie chce zostawić cię samej sobie, że chce pomóc ci
odnaleźć się w sytuacji. I być dla ciebie wsparciem.
Nawet po tym wszystkim,
co mu powiedziałaś.
A ty chciałaś to wszystko
po prostu urwać.
- Idziemy. - Kiwasz
niepewnie głową, próbując uchwycić się optymizmu w jego oczach, który zawsze
zjednywał mu ludzi. Ufasz mu, ufasz, że miał rację, mówiąc, że dasz radę.
Bierzesz głęboki wdech i
otwierasz drzwi. Podmuch chłodnego powietrza wpada do środka auta i przyjemnie
uderza cię w rozgrzane policzki, sprawiając, że zaczynasz myśleć na chłodno,
bez zbędnych emocji.
Dasz radę.
***
Matka Isaaka przygarnia
cię mocno do siebie, zalewając cię potokiem słów. Niepewnie klepiesz ją po
plecach w geście pocieszenia. Nigdy nie zostałyście przyjaciółkami, ale
akceptowałyście się, głównie ze względu na Isaaka. Kobieta puszcza cię po
chwili, a ty możesz przyjrzeć się jej twarzy. Od razu zauważasz, że wygląda
starzej. We włosach prześwitują jej srebrne pasma, kurze łapki są odrobinę
głębsze niż ostatnio. W kącikach jej zaczerwionych oczu lśnią łzy.
- Co się dokładnie stało?
- Pytasz, nie spuszczając z jej twarzy poważnego spojrzenie. - Co z Isaakiem?
Kobieta bierze głęboki
wdech.
- Kierowca tira zasłabł
za kierownicą, zjechał na przeciwny pas i uderzył w samochód Isaaka. Cud, że
przeżył. Mój chłopiec... - Sigrid zaczyna szlochać, znowu chowając się w twoich
ramionach. - Był operowany. I lekarze wprowadzili go w stan śpiączki
farmakologicznej. Boże, taka katastrofa, takie nieszczęście.
Nieporadnie głaszczesz ją
po plecach, sama próbując się nie rozpaść. Zaciskasz mocno zęby, gdy czujesz
pieczenie pod powiekami. Dasz radę.
- Ciii, będzie dobrze.
Isaak z tego wyjdzie.
Kilka chwil później
Sigrid wyplątuje się z twoich objęć i ręką wyciera mokre policzki. Prostuje się
z wymuszonym uśmiechem na ustach.
- Przepraszam, po
prostu... - Urywa i bierze głęboki wdech. - Dobrze, że przyjechałaś. Wiesz,
Isaak jest taki nieszczęśliwy bez ciebie.
Uciekasz wzrokiem w bok,
wstrzymując oddech i napinając ciało. Nie chcesz rozmawiać z teściową o
rozpadzie twojego małżeństwa, zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Może byście się jeszcze
pogodzili...
- Nie chcę o tym
rozmawiać. - Mówisz stanowczo, rzucając jej ostre spojrzenie. - Lepiej powiedz
mi, w której sali leży Isaak.
- Powinnaś to przemyśleć.
Nie wiem, co takiego zrobił ci Isaak, ale on cię kocha, pamięęę... Chociaż
widzę, że masz już kogoś innego. - Sigrid dopiero teraz zauważa Thomasa
schowanego gdzieś za twoimi plecami. Jej spojrzenie od razu twardnieje, a twarz
nabiera chłodnego wyrazu. Nie zamierzasz prostować jej domysłów. - Cóż, w
każdym razie Isaak leży w sali sto dwa, a ja idę poszukać swojego męża.
Kobieta rzuca ci
rozczarowane spojrzenie, po czym odchodzi, a stukot jej obcasów jeszcze przez
chwilę rozchodzi się echem po szpitalnym korytarzu. Prychasz pod nosem, nie
mogąc powstrzymać ironicznego uśmieszku.
- Nie powiedział jej. A to
tchórz. - Odwracasz się w stronę Thomasa. - Dasz wiarę?
- Czy to teraz ważne?
- Masz rację. - Bierzesz
głęboki wdech dla uspokojenia, jednocześnie na zmianę ściskając i
rozprostowując dłonie. Tyle myśli naraz atakuje twój umysł, że już sama nie
wiesz, co powinnaś teraz zrobić. Najłatwiej byłoby się schować w kącie i płakać
nad złośliwością życia, ale zamiast tego próbujesz zebrać się w garść. Kiedyś w
końcu musisz wyjść naprzeciw przeciwnością losu. - Po prostu nie wierzę w to.
Sigrid pewnie myśli, że to moja wina. A tu taka niespodzianka... No nic,
chodźmy. - Mówisz, po czym przełykasz głośno ślinę.
Nie zdziwisz się, jeśli
za najbliższym zakrętem, życie znowu wykręci ci podły, zupełnie nieśmieszny
żart. Ale wiesz, że kiedyś i tak się po nim podniesiesz.
W końcu sztuką nie jest
życie bez upadków, sztuką jest umieć się podnieść po każdym z nich.
***
Opierasz czoło o chłodną
szybę, oddzielającą cię od Isaaka. Mężczyzna wciąż śpi podłączony do medycznej
aparatury, a wokół niego krząta się starsza pielęgniarka. Twój prawie były mąż
nie wygląda dobrze. Jest cały podrapany i posiniaczony, lewą nogę ma wciśniętą
w gips, a na głowie założony solidny opatrunek. Z trudem na niego patrzysz, ale
wiesz, że nie możesz odejść. W zdrowiu i
w chorobie, mimo wszystko.
Przypomina ci się wasz
ślub. To był pechowy dzień; od rana padało, Isaak miał
trzydziestoośmiostopniową gorączkę i ledwo stał w kościele, a zespół, który
zamówiliście miał wypadek i nie dojechał na wesele, więc muzykę musieliście
puszczać z komputera. Mimo to byłaś najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.
Wystarczyło zacisnąć palce, by poczuć chłód obrączki i wiedzieć, że to uczucie
to już na zawsze, do końca życia. W zdrowiu i w chorobie. Darząc się zaufaniem
i dochowując wierności. Razem przeciwko światu.
Jednak ta bajka nie miała
szczęśliwego zakończenia i teraz, kiedy zaciskasz palce, już nie czujesz chłodu
obrączki.
Nie wierzysz w karmę, ale
co jeśli ten wypadek to nic innego jak wyrównanie rachunków?
- Przyniosłem ci herbatę.
Obracasz głowę w bok, po
czym bierzesz od Thomasa styropianowy kubeczek. Jesteś wdzięczna, że nie dość,
że wiózł cię taki kawał drogi, to jeszcze wciąż przy tobie jest, czekając razem
z tobą, aż lekarze będą mogli powiedzieć coś więcej o stanie Isaaka. Wiele dla
ciebie znaczy jego obecność i dopiero teraz czujesz, jak cennym jest
przyjacielem.
Tylko nie rozumiesz tego
dziwnego, ściskającego żołądek uczucia, które pojawia się za każdym razem,
kiedy przenosisz wzrok z twarzy Morgensterna na twarz Isaaka. Jakby wyrzuty
sumienie, jakieś zupełnie irracjonalne poczucie zdrady. Mimo wszystko.
Bierzesz łyka herbaty, po
czym znowu spoglądasz przez szybę.
- Nie powinno mnie tu
być. - Mówisz cicho, czując bolesne ukłucie w sercu. - Nie po tym wszystko. Ale
mu obiecałam.
Thomas nie odpowiada.
Opiera się o przeciwny koniec szyby również przyglądając się Isaakowi.
- Tylko dlaczego ja
dotrzymuję obietnic, a on nie? - Wzdychasz, patrząc na męża z wyrzutem. -
Myślałam, że już się z tym wszystkim uporałam, że zostawiłam to za sobą. Ale
gdy patrzę na niego... To wciąż boli.
- Kiedyś przestanie,
zobaczysz.
- Chyba z powrotem w to
nie wierzę.
- Spójrz na mnie i na
Kristi. Dogadujemy się.
- Macie dziecko, musicie
się dogadywać.
- Elena... - Thomas zerka
na ciebie. - Zasługujesz na to by być szczęśliwa, okej? A będziesz szczęśliwa,
jeśli sobie na to pozwolisz.
Zaciskasz usta w wąską
linię. Morgenstern cię nie przekonuje, nie wydaje ci się, że twoje szczęście
zależy wyłącznie od ciebie. Bo przecież byłaś szczęśliwa, póki Isaak
wszystkiego nie spieprzył.
- Niby jak? - Warczysz
cicho poirytowana. - Jak mam być szczęśliwa, kiedy ciągle wszystko jest nie
tak?
Blondyn przez chwilę
milczy, po czym wzdycha głośno, kręcąc głową.
- Chciałbym to wiedzieć.
- Więc wiesz, jak się
czuję. - Wywracasz oczami. - I jeśli mogę dać ci radę, naprawianie świata
zacznij od siebie. - Patrzysz mu prosto w oczy, dostrzegając w nich to, co
czego wcześniej widzieć nie chciałaś; dostrzegając człowieka, który boi
się równie mocno co ty, którego zżera
niepewność jutra. - U ciebie też nie jest w porządku. - Dodajesz ciszej.
A on nie odpowiada.
Odchrząkujesz, prostując
się nieco.
- Dziękuję, że mnie tu
zawiozłeś i że jesteś. Ale to, co mówiłam wcześniej... Naprawdę będzie lepiej,
jeśli przez jakiś czas nie będziemy się widywać. - Szepczesz, próbując brzmieć
spokojnie. - Musimy przemyśleć to, co się zdarzyło w Planicy. Osobno. Poza tym
chcę zobaczyć, czy sama też potrafię stać na nogach.
- Elena... - Widzisz
zawód w oczach Thomasa. Cień niezrozumienia. Chce coś powiedzieć, ale
wyprzedzasz go:
- Proszę. Jakiś czas.
Odezwę się, obiecuję.
Mężczyzna wpatruje się w
ciebie przez chwilę, po czym kiwa smętnie głową.
- Rozumiem.
- To dobrze. - Uśmiechasz
się lekko, po czym odwracasz głowę, nie chcąc widzieć goryczy na twarzy
Thomasa. Nie chcesz tego robić, ale potrzebujecie się zdystansować od siebie. Musisz
zdusić to, co widzą inni, musisz skończyć to,
zanim się zacznie. Szybko i zdecydowanie.
Kiedy z powrotem
odwracasz twarz, Thomasa już nie ma.
****
baby i'm not made of stone
it hurts
loving you the way i do
it hurts
***
alles Gute zum Geburtstag, Morgo.
a Was zachęcam do wzięcia udziału w ankietce poniżej.
Biedny Thomas został odprawiony z niczym chciałoby się powiedzieć. No ale tak to już jest w życiu, że potrzebne są chwile sam na sam, kiedy można sobie wszystko przemyśleć. Elena odgrywa tu rolę mesjasza i trochę mi jej żal, ale mam nadzieję, że wyjdzie z dołka silniejsza niż kiedykolwiek i jakoś ją oszczędzisz zamiast dokładać zmartwień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No i jak przewidziałam wcześniej, wszystko się pokomplikowało jeszcze bardziej. Bo Elena przecież ciągle kocha Isaaca, mimo tej zdrady, martwi się o niego i na dodatek wspomina te wszystkie szczęśliwe chwile z nim spędzone (wesele mieli serio pechowe).
OdpowiedzUsuńMyślę, że gdzieś w głowie Eleny pojawiła się myśl, że może mogliby spróbować jeszcze raz. W końcu to nadal jest ten mężczyzna, którego pokochała, któremu ślubowała, że go nie opuści. On nie dotrzymał obietnicy wierności, ale... błądzić jest rzeczą ludzką.
Tak sobie myślę, że w sumie to pasowałoby tu, by Elena wróciła do Isaacka, a ten krotki romans z Morgim miał jej tylko uświadomić, co w życiu jest ważne.
No, właśnie. Morgenstern (swoją drogą - sto lat, sto lat!). Mieli dać sobie trochę czasu, ale nie zostawił jej w potrzebie, wspierał ją i po prostu przy niej był. Nie da się ukryć, że go potrzebuje. Ale muszą sobie to wszytsko poukładać, ustalić - najlepiej zdala od siebie - co tak naprawdę między nimi jest. Elena przecież jest teraz bardzo rozdarta, bo przecież poniekąd ona też zdradziła prawie ex-męża...
...więc są kwita?
Niestety Isaack popełnił duży błąd nie przyznając się rodzinie do swoich wyczynów, czyniąc z Eleny czarną owcę, która porzuciła go bezdusznie bez powodu.
Dodam jeszcze jeden albo dwa cytaty, które bardzo mocno trafily do mojego serduszka:
"Przez te wszystkie lata zdążyłaś się nauczyć się go na pamięć"
"I jeśli mogę dać ci radę, naprawianie świata zacznij od siebie"
Myślę, że Elena wróci do Isaacka, takie mam przeczucie. A Morgi... hmm, czy To nie Ty pisałaś, że w końcu chcesz napisać opowiadanie o Thomasie ze szczęśliwym zakończeniem? Jeśli tak, to tego mu tu życzę :)
Buziaczki! nie trzymaj nas długo w niepewności!
...powiedziała największa w tej kwestii hipokrytka, E_A
Kochamkochamkocham po tysiąckroć kocham sposób, w jaki oddajesz emocje! Rany, jesteś w tej kwestii absolutną mistrzynią. Domyślam się, że zapewne siedzisz przed kartką/laptopem i długo myślisz nad tymi wszystkimi słowami i porównaniami, ale czytając ma się wrażenie, ze to wszystko jest tak od ręki, jakby wejście w umysł czy to Eleny, czy Thomas (o zgrozo nawet Ricza) nie sprawiało Ci żadnego problemu; jakbyś po prostu wiedziała, rozumiała i potrafiła opisać ich ból i cierpienie (albo wewnętrzne xD) z naturalną łatwością i lekkością. A to z kolei jest lekko przerażające, bo coś takiego jest mega wyniszczające, co z kolei wiem po sobie.
OdpowiedzUsuńNo nic, to tyle z tradycyjnej wazelinki, idę do treści (ale tu też same peany będą, więc heh).
Szkoda mi tej Eleny niesamowicie. Nie dość, że trudna (czasem irytująca) z niej postać, to jeszcze tyle kłód pod jej nogami... Wydawało się, że już będzie lepiej, nie? Troszkę odzyła po tej Planicy, nawet jeśli doszło w niej do trefnego incydentu. Uśmiechała się, czuła, że powoli się podnosi i... Znów wylądowała na kolanach. Szczerze nie spodziewałam się tego. Myślałam, że tym momentem, który wszystko zburzy, był ten, w którym za mocno zbliżyli się do siebie z Thomasem i wykluczyłam, że może dojść do czegoś gorszego.
Ech.
Gorzkie to było. Nie dość, że wizyta w szpitalu, że matka Isaaka zachowała się jak typowa matka/teściowa, to jeszcze końcówka... Myślę, że to jednak najgorszy moment, aby odepchnąć od siebie Thomasa. Pomimo tego, co się między nimi wydarzyło, Elena potrzebuje kogoś, kto ją podtrzyma i tą osobą jest właśnie Thomas. To, że sam w przeszłości porządnie nabroił, nie oznacza, że nie może przy niej być. Zawsze wydawało mi się, że dwoje słabych ludzi jest silniejszych, niż jedna najsilniejsza osoba. Własne błędy nie ujmują nikomu zdolności pomocy innym.
Czy jakoś tak.
Kurczę, w tej chwili zupełnie nie wiem, czego się dla nich obojga spodziewać. Pokomplikowałaś i to mocno. Ale to lubię. Ba! Uwielbiam! W końcu to Ty, Cam, a wiesz, że ja to Twoje pisańsko kocham cholernie mocno. <3
I wiesz co? Mimo wszystko liczę, że to szczęśliwe coś dla Morgo, które mu obiecałaś, to jednak będzie tutaj. Że to w Over the sun Morgo na samym końcu będzie szczęśliwy. A w jaki sposób? Wierzę w Ciebie.
Ściskam bardzo mocno, posyłam dużo pozytywnych fluidów do pisania tego Uszatego 30-latka (!!!!!!!!!!!!!) i co? Do następnego! <3
Wiesz, to opowiadanie jest tak genialne, że dopiero teraz sobie uświadomiłam, że przekroczyłaś tu dwudziestkę. Przy tak głębokich historiach to trudne, ale Ty tak dobierasz słowa i prowadzisz akcję, że chciałoby się przynajmniej jeszcze drugie tyle rozdziałów tu przeczytać. W końcu nie bez powodu uwielbiam Twoją twórczość.
OdpowiedzUsuńAle skupiając się na treści tego odcinka, na pierwszy plan wysuwa się jeden wniosek. Elena wciąż jeszcze nie przekreśliła swojego starego życia. A tym samym Isaaka. Czy go kocha? To trudne pytanie. I chyba jeszcze długo pozostanie bez odpowiedzi. Elena jest jeszcze zbyt rozchwiana by dojść do ładu ze swoimi uczuciami, zwłaszcza że wciąż los poddaje ją kolejnym próbom.
Ale ciągle jest przy niej Thomas. Jako ten dobry duch. Ten rozsądny i opanowany. Bo w sytuacji, gdy ktoś bliski cierpi, to inne sprawy schodzą na drugi plan. Chociaż nienawidzę facetów, którzy narobią dziadostwa i nie są w stanie się przyznać.
"W końcu sztuką nie jest życie bez upadków, sztuką jest umieć się podnieść po każdym z nich." To zdanie powinno być wydrukowane w jakimś zbiorze złotych myśli.
I ta ostatnia część... nie jest łatwo zrozumieć zachowanie Eleny, serio. Odrzuca Thomasa nie tylko jako mężczyznę, co można by było w sumie wytłumaczyć, bo w pewnym sensie zrobił to samo co Isaak, a poza tym jej rana jest wciąż świeża. I to fakt, że sytuacja jest nieco niezręczna, ale zawieszenie przyjaźni w takiej chwili? Mam nadzieję, że nie wyjdzie na tym źle.
Pisz Kami. Kocham ♥♥♥♥♥
Trafiłam na Twojego bloga stosunkowo niedawno, bo dopiero parę dni temu, ale przepadłam. Morgi nigdy nie był moją ulubioną postacią, z jakiegoś nieznanego powodu nie sięgałam zbyt często po opowiadania z nim w roli głównej. Ale tutaj się skusiłam i nie żałuję. Piszesz naprawdę pięknie. Świetnie wykreowałaś postaci. Elena, z początku chodzący wrak, bez jakiejkolwiek chęci do życia. Podobało mi się, jak opisałaś jej drogę, jak powoli się podnosiła z pomocą Morgernsterna. Właśnie, Thomas... Jak widać ten facet lubi sobie komplikować, i tak już skomplikowane życie. Rozterki związane z powrotem na skończę (megamegamega lubię to, w jaki sposób opisałaś to, co się dzieje w jego głowie!), zdrada Kristiny (a to skurczybyk. Tak bardzo nie lubię ludzi, którzy zdradzają) i w końcu ta Elena, która nie chce go w swoim życiu, a on postawił sobie za cel pomoc jej. Jako, że jest to opowiadanie mam nadzieję, że pomimo tylu przeciwności, tylu kłód pod nogami, to losy T. i E. się złączą ponownie i wszystko ślicznie się ułoży. Po cichu liczę, że zostaną parą, ale gdyby wyszła tylko przyjaźń, też byłoby dobrze. Tylko przyjaźń. AŻ przyjaźń!
OdpowiedzUsuńCo do tego ostatniego rozdziału - cholera, Isaak. Serio, mam nadzieję, że nie zejdą się z Eleną. Facet ma jaja, by zdradzić ukochaną kobietę, żonę, a nie ma jaj by się do tego przyznać przed rodzicami? No błagam. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Thomas jak zwykle złoto, nawet, gdy Elena odsyła go z kwitkiem on przy niej jest i jest dla niej wielkim wsparciem, czego E. nie zawsze zauważa.
Biorąc pod uwagę, że ten rozdział został dodany w październiku, a poprzednie ukazywały się w dość długim odstępie czasowym, mam nadzieję, że nie porzuciłaś tej historii. Chętnie poznam jej koniec.
PS. Przepraszam za chaotyczność tej wypowiedzi (szampan oraz męczące mnie zadania, które usilnie próbuję rozwiązywać. Ach te kolokwia!).
PS.2. W końcu skomentowałam! Czytam Twoje opowiadania od kilku lat, zaczynałam chyba od SMSKAK lub Down poison. Niestety rzadko kiedy komentowałam... W każdym razie fajnie widzieć, jak ewoluował Twój styl pisania. Pozdrawiam. :)
Ojej, dziękuję ślicznie za komentarz! I śpieszę z odpowiedzią, że rozdział będzie, ale nie wiem jeszcze kiedy, gdyż aktualnie mam wiele spraw na głowie eh.
OdpowiedzUsuńA Kraft jest tu w końcu ukrytym kryptogejem?
OdpowiedzUsuńtak
Usuń