niedziela, 30 października 2016

Dwadzieścia dwa




W jednej chwili świat się zatrzymuje.
Ściskasz mocno telefon, próbując walczyć z łzami zbierającymi się w kącikach oczu. Starasz się wyłapać najważniejsze informacje podawane przez rozmówczynię, ale możesz myśleć tylko o tym, że życie Isaaka wisi na włosku.
Czujesz jak żołądek podchodzi ci do gardła. Jak zdenerwowanie splata język w supeł. Jak w płucach brakuje powietrza. Odpowiadasz coś mechanicznie matce Isaaka, po czym się rozłączasz. Cała się trzęsiesz, a łzy już otwarcie spływają po twoich policzkach.
Czy to się kiedykolwiek skończy?
Ocierasz łzy rękawem kurtki, ignorując uporczywe pytania Thomasa. Zaciskasz mocno pięści, jakby szukając w tym geście ukojenia. Ale to wszystko wciąż jest, ten palący ból, chorobliwy strach, kolejne pęknięcie na twoim pokiereszowanym sercu. Jakkolwiek źle nie byłoby między tobą a Isaakiem, nigdy nie życzyłabyś mu czegoś takiego.
Nie możesz stracić go drugi raz.
Pociągasz nosem, próbując skupić wzrok na drodze rozciągającej się przed tobą. Grube krople deszczu uderzają o przednią szybę, chmury wiszą nisko nad ziemią. Trudno jest ci się jakkolwiek pozbierać, ogarnąć, wydusić z siebie kilka słów. Bierzesz głęboki wdech, a potem kolejny i jeszcze jeden, i tak póki twoje serce się nie uspokaja. Odwracasz twarz w stronę Thomasa, czując jak całe twoje ciało boleśnie się napina.
- Zawieziesz mnie do Salzburga? - Pytasz cicho, jakby wcześniej nie było waszej rozmowy, jakbyś nie kazała mu zniknąć z twojego życia na jakiś czas.
A on odpowiada tak, jakby nie miał ci niczego za złe.
- Jasne.

***

Wciąż pamiętasz te wszystkie drobiazgi, które w zwyczajny sposób czyniły wasze życie niezwykłym. Pamiętasz, w jakim kubku zawsze rano pijał kawę, jak zawsze musiałaś mu poprawiać krzywo zawiązany krawat, jak całował cię w przelocie w skroń i wychodził spóźniony, bo znowu wstał po trzeciej budzikowej drzemce. Pamiętasz, w jakiej pozycji zasypiał zmęczony po całym dniu, jak wtulał policzek w zagłębienie między twoją szyją a twoim barkiem. Jak łapał cię za dłoń, gdy wychodziliście z domu. Jak zamawiał dla ciebie zieloną herbatę, a dla siebie podwójne espresso w waszej ulubionej kawiarni, która znajdowała się na rogu ulicy, przy której mieszkaliście. Wyraźnie pamiętasz jego zapach, kolor jego oczu i kształt ucha. Przez te wszystkie lata zdążyłaś się nauczyć się go na pamięć.
I teraz to wszystko wraca z niesamowitą siłą. I wszystko, co możesz zrobić to nie rozpaść się na kawałki.
- Już niedaleko. - Thomas zerka na ciebie z ukosa, po czym ponownie wbija wzrok w drogę przed sobą.
Kiwasz apatycznie głową. Nie podejmujesz tematu. Nie mówisz ani słowa o tym, co właśnie dzieje się w twojej głowie. Boisz się, że jeśli uformujesz swoje obawy w słowa, wszystko stanie się zbyt realistyczne, by móc to wytrzymać. Starasz się zamknąć swoje lęki w małym pudełku, ale z każdym kolejnym wracającym wspomnieniem coraz trudniej jest ci kontrolować sytuację. Czujesz, że jeszcze chwila, a oszalejesz. Każda niepewność zaczyna cię przytłaczać. Nie wiesz, w jakim stanie dokładnie jest Isaak. Nie wiesz, jak zareagujesz, gdy zobaczysz go leżącego na szpitalnym łóżku. I nie wiesz, co mu powiesz, gdy już przy nim będziesz.
Ciąg niekończących się niewiadomych. Masz już dość szukania odpowiedzi na pytania, które bez przerwy pojawiają się w twoim życiu.
Zagryzasz wargę tak mocno, że w ustach czujesz metaliczny posmak krwi. Musisz odrzucić od siebie wszystkie negatywne myśli związane z Isaakiem, skupić się na chwilach, w których byliście dobrze zgranym zespołem. Nie możesz na niego spojrzeć i ujrzeć w nim zdrajcy. Ale czy tak potrafisz? Czy potrafisz nie czuć bólu? Czy potrafisz dać mu trochę wsparcia?
- Jesteśmy. - Dwadzieścia minut później, Thomas parkuje na szpitalnym parkingu i wyłącza silnik. Nie możesz zebrać się na odwagę, by wysiąść i wkroczyć do budynku, więc jeszcze przez chwilę siedzicie w ciszy. Masz wrażenie, że małą przestrzeń w aucie zapełnia tylko dźwięk twojego kołatającego serca.
- Hej. - Thomas podchwyca twoje spojrzenie. - Będzie dobrze. Dasz radę.
- Po tym wszystkim, co zrobił... dlaczego tak bardzo boję się o niego? - Wypowiadasz głośno pytanie, które błąkało ci się po głowie od kilku dobrych minut, i wbijasz wzrok w przednią szybę, jednocześnie mocno splatając dłonie na kolanach. - Czy nie powinien być mi obojętny?
- Może po prostu jesteś dobrym człowiekiem? Albo... - Morgenstern urywa w pół słowa, ale doskonale wiesz, co chciał powiedzieć.
Nie masz sił, by o tym myśleć, by komplikować kolejny wątek swojego życia.
Czy to wszystko może okazać się tylko złym snem?
Skoczek głośno wypuszcza z płuc powietrze.
- Pomyśl o tym na spokojnie, kiedy emocje opadną. Bo emocje zazwyczaj nie są dobrym doradcą. Wiesz, o co mi chodzi?
Kiwasz twierdząco głową. Rozumiesz, co mówi Thomas. I czujesz jak obawy ciążą ci na sercu, jeszcze bardziej wszystko utrudniając. Musisz odseparować wszystko, co dzieje się teraz w twojej głowie i skupić się na Isaaku. Inaczej wrócisz do punktu wyjścia, gdzie powoli popadałaś w depresję.
Żadnych stanowczych i wielkich ruchów, ot co.
- To co? Idziemy?
Przełykasz głośno ślinę, po czym krzyżujesz wzrok z pytającym spojrzeniem Morgensterna. Uspokajasz się, gdy wiesz, że blondyn nie chce zostawić cię samej sobie, że chce pomóc ci odnaleźć się w sytuacji. I być dla ciebie wsparciem.
Nawet po tym wszystkim, co mu powiedziałaś.
A ty chciałaś to wszystko po prostu urwać.
- Idziemy. - Kiwasz niepewnie głową, próbując uchwycić się optymizmu w jego oczach, który zawsze zjednywał mu ludzi. Ufasz mu, ufasz, że miał rację, mówiąc, że dasz radę.
Bierzesz głęboki wdech i otwierasz drzwi. Podmuch chłodnego powietrza wpada do środka auta i przyjemnie uderza cię w rozgrzane policzki, sprawiając, że zaczynasz myśleć na chłodno, bez zbędnych emocji.
Dasz radę.

***

Matka Isaaka przygarnia cię mocno do siebie, zalewając cię potokiem słów. Niepewnie klepiesz ją po plecach w geście pocieszenia. Nigdy nie zostałyście przyjaciółkami, ale akceptowałyście się, głównie ze względu na Isaaka. Kobieta puszcza cię po chwili, a ty możesz przyjrzeć się jej twarzy. Od razu zauważasz, że wygląda starzej. We włosach prześwitują jej srebrne pasma, kurze łapki są odrobinę głębsze niż ostatnio. W kącikach jej zaczerwionych oczu lśnią łzy.
- Co się dokładnie stało? - Pytasz, nie spuszczając z jej twarzy poważnego spojrzenie. - Co z Isaakiem?
Kobieta bierze głęboki wdech.
- Kierowca tira zasłabł za kierownicą, zjechał na przeciwny pas i uderzył w samochód Isaaka. Cud, że przeżył. Mój chłopiec... - Sigrid zaczyna szlochać, znowu chowając się w twoich ramionach. - Był operowany. I lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Boże, taka katastrofa, takie nieszczęście.
Nieporadnie głaszczesz ją po plecach, sama próbując się nie rozpaść. Zaciskasz mocno zęby, gdy czujesz pieczenie pod powiekami. Dasz radę.
- Ciii, będzie dobrze. Isaak z tego wyjdzie.
Kilka chwil później Sigrid wyplątuje się z twoich objęć i ręką wyciera mokre policzki. Prostuje się z wymuszonym uśmiechem na ustach.
- Przepraszam, po prostu... - Urywa i bierze głęboki wdech. - Dobrze, że przyjechałaś. Wiesz, Isaak jest taki nieszczęśliwy bez ciebie.
Uciekasz wzrokiem w bok, wstrzymując oddech i napinając ciało. Nie chcesz rozmawiać z teściową o rozpadzie twojego małżeństwa, zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Może byście się jeszcze pogodzili...
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Mówisz stanowczo, rzucając jej ostre spojrzenie. - Lepiej powiedz mi, w której sali leży Isaak.
- Powinnaś to przemyśleć. Nie wiem, co takiego zrobił ci Isaak, ale on cię kocha, pamięęę... Chociaż widzę, że masz już kogoś innego. - Sigrid dopiero teraz zauważa Thomasa schowanego gdzieś za twoimi plecami. Jej spojrzenie od razu twardnieje, a twarz nabiera chłodnego wyrazu. Nie zamierzasz prostować jej domysłów. - Cóż, w każdym razie Isaak leży w sali sto dwa, a ja idę poszukać swojego męża.
Kobieta rzuca ci rozczarowane spojrzenie, po czym odchodzi, a stukot jej obcasów jeszcze przez chwilę rozchodzi się echem po szpitalnym korytarzu. Prychasz pod nosem, nie mogąc powstrzymać ironicznego uśmieszku.
- Nie powiedział jej. A to tchórz. - Odwracasz się w stronę Thomasa. - Dasz wiarę?
- Czy to teraz ważne?
- Masz rację. - Bierzesz głęboki wdech dla uspokojenia, jednocześnie na zmianę ściskając i rozprostowując dłonie. Tyle myśli naraz atakuje twój umysł, że już sama nie wiesz, co powinnaś teraz zrobić. Najłatwiej byłoby się schować w kącie i płakać nad złośliwością życia, ale zamiast tego próbujesz zebrać się w garść. Kiedyś w końcu musisz wyjść naprzeciw przeciwnością losu. - Po prostu nie wierzę w to. Sigrid pewnie myśli, że to moja wina. A tu taka niespodzianka... No nic, chodźmy. - Mówisz, po czym przełykasz głośno ślinę.
Nie zdziwisz się, jeśli za najbliższym zakrętem, życie znowu wykręci ci podły, zupełnie nieśmieszny żart. Ale wiesz, że kiedyś i tak się po nim podniesiesz.
W końcu sztuką nie jest życie bez upadków, sztuką jest umieć się podnieść po każdym z nich.

***

Opierasz czoło o chłodną szybę, oddzielającą cię od Isaaka. Mężczyzna wciąż śpi podłączony do medycznej aparatury, a wokół niego krząta się starsza pielęgniarka. Twój prawie były mąż nie wygląda dobrze. Jest cały podrapany i posiniaczony, lewą nogę ma wciśniętą w gips, a na głowie założony solidny opatrunek. Z trudem na niego patrzysz, ale wiesz, że nie możesz odejść. W zdrowiu i w chorobie, mimo wszystko.
Przypomina ci się wasz ślub. To był pechowy dzień; od rana padało, Isaak miał trzydziestoośmiostopniową gorączkę i ledwo stał w kościele, a zespół, który zamówiliście miał wypadek i nie dojechał na wesele, więc muzykę musieliście puszczać z komputera. Mimo to byłaś najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Wystarczyło zacisnąć palce, by poczuć chłód obrączki i wiedzieć, że to uczucie to już na zawsze, do końca życia. W zdrowiu i w chorobie. Darząc się zaufaniem i dochowując wierności. Razem przeciwko światu.
Jednak ta bajka nie miała szczęśliwego zakończenia i teraz, kiedy zaciskasz palce, już nie czujesz chłodu obrączki.
Nie wierzysz w karmę, ale co jeśli ten wypadek to nic innego jak wyrównanie rachunków?
- Przyniosłem ci herbatę.
Obracasz głowę w bok, po czym bierzesz od Thomasa styropianowy kubeczek. Jesteś wdzięczna, że nie dość, że wiózł cię taki kawał drogi, to jeszcze wciąż przy tobie jest, czekając razem z tobą, aż lekarze będą mogli powiedzieć coś więcej o stanie Isaaka. Wiele dla ciebie znaczy jego obecność i dopiero teraz czujesz, jak cennym jest przyjacielem.
Tylko nie rozumiesz tego dziwnego, ściskającego żołądek uczucia, które pojawia się za każdym razem, kiedy przenosisz wzrok z twarzy Morgensterna na twarz Isaaka. Jakby wyrzuty sumienie, jakieś zupełnie irracjonalne poczucie zdrady. Mimo wszystko.
Bierzesz łyka herbaty, po czym znowu spoglądasz przez szybę.
- Nie powinno mnie tu być. - Mówisz cicho, czując bolesne ukłucie w sercu. - Nie po tym wszystko. Ale mu obiecałam.
Thomas nie odpowiada. Opiera się o przeciwny koniec szyby również przyglądając się Isaakowi.
- Tylko dlaczego ja dotrzymuję obietnic, a on nie? - Wzdychasz, patrząc na męża z wyrzutem. - Myślałam, że już się z tym wszystkim uporałam, że zostawiłam to za sobą. Ale gdy patrzę na niego... To wciąż boli.
- Kiedyś przestanie, zobaczysz.
- Chyba z powrotem w to nie wierzę.
- Spójrz na mnie i na Kristi. Dogadujemy się.
- Macie dziecko, musicie się dogadywać.
- Elena... - Thomas zerka na ciebie. - Zasługujesz na to by być szczęśliwa, okej? A będziesz szczęśliwa, jeśli sobie na to pozwolisz.
Zaciskasz usta w wąską linię. Morgenstern cię nie przekonuje, nie wydaje ci się, że twoje szczęście zależy wyłącznie od ciebie. Bo przecież byłaś szczęśliwa, póki Isaak wszystkiego nie spieprzył.
- Niby jak? - Warczysz cicho poirytowana. - Jak mam być szczęśliwa, kiedy ciągle wszystko jest nie tak?
Blondyn przez chwilę milczy, po czym wzdycha głośno, kręcąc głową.
- Chciałbym to wiedzieć.
- Więc wiesz, jak się czuję. - Wywracasz oczami. - I jeśli mogę dać ci radę, naprawianie świata zacznij od siebie. - Patrzysz mu prosto w oczy, dostrzegając w nich to, co czego wcześniej widzieć nie chciałaś; dostrzegając człowieka, który boi się  równie mocno co ty, którego zżera niepewność jutra. - U ciebie też nie jest w porządku. - Dodajesz ciszej.
A on nie odpowiada.
Odchrząkujesz, prostując się nieco.
- Dziękuję, że mnie tu zawiozłeś i że jesteś. Ale to, co mówiłam wcześniej... Naprawdę będzie lepiej, jeśli przez jakiś czas nie będziemy się widywać. - Szepczesz, próbując brzmieć spokojnie. - Musimy przemyśleć to, co się zdarzyło w Planicy. Osobno. Poza tym chcę zobaczyć, czy sama też potrafię stać na nogach.
- Elena... - Widzisz zawód w oczach Thomasa. Cień niezrozumienia. Chce coś powiedzieć, ale wyprzedzasz go:
- Proszę. Jakiś czas. Odezwę się, obiecuję.
Mężczyzna wpatruje się w ciebie przez chwilę, po czym kiwa smętnie głową.
- Rozumiem.
- To dobrze. - Uśmiechasz się lekko, po czym odwracasz głowę, nie chcąc widzieć goryczy na twarzy Thomasa. Nie chcesz tego robić, ale potrzebujecie się zdystansować od siebie. Musisz zdusić to, co widzą inni, musisz skończyć to, zanim się zacznie. Szybko i zdecydowanie.
Kiedy z powrotem odwracasz twarz, Thomasa już nie ma.

****
baby i'm not made of stone
it hurts
loving you the way i do
it hurts
***

alles Gute zum Geburtstag, Morgo.
a Was zachęcam do wzięcia udziału w ankietce poniżej.