niedziela, 31 stycznia 2016

Trzynaście



Kolejna noc, podczas której sen nie nadejdzie. Nawet nie kładziesz się do łóżka, tylko od razu, gdy głosy na parterze cichną, a za twoimi rodzicami zamykają się drzwi do ich sypialni, schodzisz po schodach i włączasz telewizor w salonie. Przez chwilę przemykasz po kanałach, na dłuższą chwilę zatrzymując się na powtórce skoków z Oslo, po czym, jakby ze złością przełączasz kanał, by zdecydować się na Comedy Central. Oglądanie skoków sprawia ci dziwną, niewytłumaczalną trudność. Nienawidzisz być po drugiej stronie ekranu, siedzieć na kanapie i patrzeć jak twoi koledzy biją rekordy. Powinieneś tam być razem z nimi. Powinieneś mknąć po rozbiegu, opierać się prawom grawitacji, latać. Powinieneś wygrywać.
Gdyby to jeszcze było takie łatwe.
Znowu łapiesz się na tym, że czujesz zrezygnowanie, gdy myślisz o skokach. Chcesz wrócić, naprawdę chcesz, ale nie wiesz, czy dasz radę być najlepszym. A nie chcesz wrócić, tylko po to, by okupywać trzecią dziesiątkę czy męczyć się na skoczni. Przecież nie o to w tym chodzi.
Wzdychasz. Czy nadejdzie poranek, kiedy wstaniesz z łóżka bez mącących w głowie wątpliwości? Czy ze stuprocentową pewnością założysz narty i skoczysz, nie czując żadnego strachu? Czy będziesz jeszcze szczęśliwy, beztroski i skłonny do podjęcia ryzyka? Czy twoje życie wreszcie wróci na właściwe tory?
Nie chcesz być niewdzięczny. Masz cudowną córkę, wspaniałą rodzinę i masę wspomnień, które wyciskają na twojej twarzy uśmiech. Tak wiele osiągnąłeś w swoim życiu, spełniłeś mnóstwo marzeń. Wyszedłeś cało z groźnego upadku. Ale...
Prychasz. Zawsze jest jakieś 'ale', prawda?
Ponoć każde traumatyczne przeżycie zostawia po sobie jakiś ślad. Z tobą i Kulm też tak było.  Piekące, niewidzialne znamię odciśnięte na duszy, które przypomina o sobie za każdym razem, gdy zamykasz oczy. Gdyby ktoś mógł ci zapewnić, że drugi raz nie przeżyjesz czegoś podobnego wszystko byłoby łatwiejsze. I życie po, i powrót do skoków. Ale nikt nie da ci tej pewności, że już nie upadniesz.
Z zamyślenia wyrywa cię odgłos pukania do drzwi. Zdziwiony wstajesz z kanapy i, poprawiwszy bluzę, kierujesz się w stronę przedpokoju. Nie wiesz, kogo powinieneś spodziewać się grubo po dwudziestej drugiej, ale widok Eleny zbija cię z pantałyku. Za każdym razem, gdy się spotykacie wyraźnie czujesz barierę, jaką brunetka stawia między wami, mimo to znowu do ciebie przyszła.
Ale czy powinno cię to dziwić? Ludzie zawsze do ciebie lgnęli, przychodzi z własnymi problemami zupełnie, jakbyś miał dostęp do tajnej, życiowej wiedzy, a twoje rady były bezbłędne. Szkoda tylko, że nie potrafisz tak dobrze pomagać sobie samemu.
Elena wygląda tak, jakby miała za chwilę uciec, więc szerzej otwierasz drzwi i zapraszasz ją do środka. Próbujesz rozszyfrować jej spojrzenie, ale poza wielkim zagubieniem nie umiesz niczego więcej dostrzec. Proponujesz jej herbatę, a kiedy kiwa twierdząco głową, znikasz w kuchni i przyrządzasz napój. Nie potrafisz tego zrozumieć, ale na jakiś sposób kobieta cię intryguje. Kiedy wydaje ci się, że znaleźliście jakiś konsensus, ona ucieka. Potem wraca. Zupełnie jakby nie mogła się zdecydować, która droga jest dla niej najwłaściwsza. Chyba to rozumiesz, sam przez długi czas ciągle wracałeś do tego samego rozdroża i dreptałeś w miejscu, nie umiejąc wybrać tej ścieżki, która będzie właściwym torem dla twojego życia. Dobrze to się nie skończyło. Właściwie wciąż to się nie skończyło.
Chwytasz za kubki i wracasz do salonu, gdzie Ebeling wpatruję się w telewizor jak w inny świat, o którym dotąd nie miała pojęcia. Podajesz jej herbatę i zajmujesz miejsce obok. Wiesz, że Elena nie będzie z tobą rozmawiać, póki nie będzie na to gotowa, więc by dać jej trochę przestrzeni, sam wracasz do oglądania serialu. Odcinek jest zabawny, nawet kilka razy wybuchasz śmiechem, mimo to nie potrafisz całkowicie skoncentrować się na akcji. Twoje myśli latają wokół wszystkiego, jakby nie mogąc się zdecydować, gdzie osiąść na dłużej. Jest tyle spraw do przemyślenia, rzeczy do poukładania, że mimowolnie się w nich gubisz. Chyba nigdy twoje życie nie było tak skomplikowane jak w tym momencie.
Czujesz na sobie wzrok Eleny, co kwitujesz uśmiechem.
- Dziwnie się czuję, gdy się tak na mnie gapisz - rzucasz beztrosko, przybierając luźną pozę tak, jakby przed chwilą nie otaczały cię te wszystkie czarne myśli.
Brunetka się peszy i spuszcza wzrok, co cię rozbawia. Zachowuje się jak typowa nastolatka.
- Pamiętasz, powiedziałeś, że jakbym chciała pogadać...
Okej, to jest ten moment, kiedy musisz odłożyć na bok wszystko i znowu skupić się na pogubieniu, ale tym razem nie swoim. Kładziesz na ławie kubek z herbatą, po czym odwracasz się w stronę koleżanki i wbijasz w nią uważny wzrok. Czy uda jej się dzisiaj otworzyć nie tyle przed tobą, co przed samą sobą? Czy powie na głos te obawy, które zazwyczaj od siebie odpycha?
Elena kręci głową ze zmieszaniem.
- To takie głupie - wygląda jakby próbowała zbyć samą siebie. Nie patrzy na ciebie, tylko wbija wzrok w kubek trzymany w dłoniach. - Chodzi o to... Przeczytałam w Internecie o tym, że ponoć zdradziłeś Kristinę...
Na chwilę zamierasz. Jesteś oszołomiony i zdziwiony, nie wiesz, do czego brunetka bije. Ale kiedy wraca jasność myślenia, dostrzegasz punkty wspólne twojego i jej życia. Cholera.
- To prawda, niestety - przerywasz jej, po czym dla uspokojenia bierzesz głęboki oddech. Wciąż nie jest ci łatwo mówić o tej części twojego życia, a raczej o tym, jak wiele zrujnowałeś próbując tylko znaleźć własną utopię.
- Kochałeś ją wtedy? - Elena unosi na ciebie wzrok. Czujesz jej zdenerwowanie, gdy mocniej zaciskając palce wokół kubka, czeka na twoją odpowiedź.
Nie wiesz, co jej powiedzieć. Nie wiesz, co chce usłyszeć. I dlaczego w ogóle próbuje porównywać twoją historię do swojej własnej? Przecież to nie tak, że każda zdrada jest taka sama.
- Elena, nie powinnaś porównywać mojej sytuacji do własnej - wzdychasz.
Ta odpowiedź jej nie satysfakcjonuje. Mruży gniewnie oczy i zaciska usta jak rozpieszczona dziewczynka, której ktoś ośmielił się powiedzieć 'nie'. Dlaczego taka jest? Przecież za czasów młodości była taka otwarta i przyjazna, uśmiech wręcz nie schodził jej z twarzy. Zawsze mogłeś z nią pogadać bez obawy, że strzeli focha.
Cóż, sam najlepiej powinieneś wiedzieć, że ludzie się zmieniają.
- Po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego Isaak mi to zrobił. Nie mieliśmy żadnych problemów, byłam pewna, że mnie kocha. - wyznaje, ciskając w twoją stronę niezbyt miłe spojrzenie, ale poza gniewem widzisz też jej w oczach zrezygnowanie. Chyba naprawdę nie wie, czy powinna walczyć o własne małżeństwo, czy ułożyć sobie życie na nowo.
Odwracasz wzrok, po czym sięgasz po swój kubek i bierzesz kilka łyków prawie zimnej herbaty. Nie musisz myśleć nad wcześniejszym pytaniem Eleny, bo odpowiedź na nie przyszła do ciebie od razu. Kochałeś Kristinę. Ale kto powiedział, że miłość ma tylko jeden odcień?
- Mogę mówić tylko za siebie, nie za twojego męża - zaczynasz. Skoro chce prawdy, to ją dostanie. - Kochałem ją. Na jakiś sposób zawsze będę ją kochać. Ale i tak ją zdradziłem.
- Więc dlaczego?
Dlaczego? Nie wiesz, co odpowiedzieć. Niektóre rzeczy po prostu się dzieją, a ty chciałeś być po prostu szczęśliwy. Jednakże nikt ci nie powiedział, że droga ku szczęściu aż tyle kosztuje, że, by zaznać trochę szczęścia, trzeba tyle poświęcić. I że szczęście nie zawsze trwa długo.
Czy gdybyś mógł cofnąć czas, postąpiłbyś tak samo? Nie. Zapewne podobnie, ale pewne sytuacje rozegrałbyś inaczej. Cóż, zawsze byłeś zwolennikiem uczenia się na błędach.
- Myślałam, że bardziej pogubioną już nie mogę być.
Spoglądasz na Elenę, jakbyś dopiero teraz przypomniał sobie o jej obecności, po czym posyłasz jej słaby uśmiech.
- Nigdy nie jest tak źle, by gorzej być nie mogło.
Ebeling prycha, ale, o dziwo, nie ma w tym niczego złośliwego.
- Nie pomagasz.
Patrzycie na siebie w milczeniu. Kobieta pozwala ci być blisko, nie ucieka. Możesz otwarcie spoglądać na jej pęknięcia i rysy, jakie zostawił po sobie Isaak. Możesz widzieć jej strach przed tym, co dopiero przed nią, jej niepewność i brak odwagi do zdecydowania o własnym losie. Wolisz ją, gdy jesteś taka jak teraz, nawet jeśli jest słaba, pokruszona i przestraszona. Jej gniewna i obrażona na świat wersja zdecydowanie bardziej cię irytuje niż wzbudza jakąkolwiek sympatię.
Patrzysz na nią i zastanawiasz się, jak to możliwe, by w jednym ciele żyły dwie, różne osoby.
- Wiem, że nie poukładam tego, co czuję, póki nie porozmawiam z Isaakiem - mówi, chyba pod wpływem impulsu. - Ale boję się tego, co mogę od niego usłyszeć. Chciałabym, żeby było tak jak przedtem, zanim...
Naiwna.
- Już nie będzie, jak przedtem. Nawet jeśli się pogodzicie i znowu będziecie szczęśliwi. Takie rzeczy zawsze zmieniają sytuację.
Dlatego mimo wszystko nie zdecydowaliście się z Kristiną, by spróbować być ze sobą jeszcze raz, choć kiedyś padła taka propozycja. Za dużo by was to kosztowało, a zapewne dobrze by się to nie skończyło.
- Jak bardzo zmieniły twoją?
Patrząc na to, że mieszkasz teraz u rodziców i wciąż nie potrafisz powiedzieć, czy jesteś w stanie wrócić do skakania - diametralnie.
- Wywróciły wszystko do góry nogami. I tylko jeden element został na swoim miejscu. Lilly.
Bo cały świat może runąć, wokół wszystko może wyglądać inaczej, ale ona jedna zawsze będzie najważniejszą częścią twojego życia. Zawsze.
- Nie rozumiem. Miałeś Kristinę i Lilly, a mimo to świadomie to wszystko spieprzyłeś?
Rzucasz brunetce pytające spojrzenie, ale ona nie precyzuje swojego zdania, tylko zrywa się z kanapy i idzie ku wyjściu. Dlaczego nagle tak się zdenerwowała? Przecież wiedziała, że masz dziecko. Czy wcześniej nie zwróciła na to uwagi, będąc tak bardzo skupiona na stanie zapalnym sprawy? O co jej znowu chodzi? Dlaczego znów, gdy udało wam się wypracować jakieś porozumienia, ona się od ciebie odsuwa? Co, do cholery, jest z nią nie tak?
Zatrzymujesz ją w przedpokoju, gdy ubiera kurtkę. Zmuszasz ją, by na ciebie spojrzała, co robi niechętnie i wręcz z odrazą. Nie potrafisz nadążyć za tokiem jej rozumowania, za tym, jak szybko umie z powrotem stać się tą oschłą i pełną gniewu Eleną.
- Nic nie robiłem świadomie, okej? Nigdy świadomie nie skrzywdziłbym najbliższych mi osób. - Próbujesz się tłumaczyć, choć nie wiesz, dlaczego zależy ci na tym, by Ebeling nie traktowała cię tak, jak wówczas połowa Austrii.
- Ale zrobiłeś to - Mówi zdecydowanie. Już nie widzisz w jej oczach tej nutki zrozumienia, kobieta znowu stawia między wami mur. Nieważne, jak mocno będziesz bił o niego pięściami, on nie runie, póki brunetka na to nie pozwoli.
Chcesz ją powstrzymać, zaprowadzić z powrotem do salonu, zaparzyć następną herbatę i opowiedzieć o wszystkim od początku do końca. Chcesz, by usłyszała twoją wersję, zobaczyła, że nie jesteś człowiek, który niszczy, że to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Chcesz udowodnić jej, że znowu się myli tak jak, wtedy nad rzeką, gdy uważała, że twoje życie to pasmo ciągnących się sukcesów.
Dziwne deja vu. Mimo to nie jesteś pewien, że i tym razem Elena wróci.
- To był zły pomysł, bym tu dzisiaj przychodziła - kobieta schyla się i zakłada w pośpiechu buty. Wręcz czujesz jej wzburzenie. - Chyba nie z tobą powinnam rozmawiać o...
- Nawet nie znasz całej historii - już nie próbujesz jej zatrzymać. Skoro nie chce nikogo słuchać, niech zostanie sama ze swoimi problemami. Nie będziesz nikogo na siłę uszczęśliwiać. Szkoda tylko, że znając cię z wcześniejszych lat, daje się zaślepić tym wszystkim plotkom i brudom. - Pewnie naczytałaś się tych cholernych bzdur w brukowcach, co?
Nie odpowiada. Posyła ci jeszcze jedno gniewne spojrzenie i łapie za klamkę. Wychodzi, nie odwracając się za siebie. Daleko tak nie zajdzie.
- Dlaczego nigdy nie dajesz wytłumaczyć sobie tego, co naprawdę się zdarzyło, tylko wiecznie uciekasz? Przede mną, przed Isaakiem, przed samą sobą? - Wołasz jeszcze za nią, stojąc w drzwiach domu, póki jej sylwetka nie zniknie w mroku.
Za cholerę nie potrafisz zrozumieć tej kobiety.
*
Jeśli ostatnia rozmowa z Eleną coś ci uświadomiła to tylko to, że masz dość.
Nie możesz dłużej żyć w tym dziwnym zawieszeniu między tym, co było, a tym co dopiero będzie. Nie możesz dłużej trwać w bierności, która nie pozwala podjąć ci jakiejkolwiek decyzji. Musisz wreszcie zrobić decydujący krok naprzód, ale żeby tego dokonać, najpierw musisz cofnąć się i pozamykać wszystkie sprawy.
Pozamykać, a nie tylko powierzchnie domknąć.
Niespokojnie kręcisz się po pokoju, co chwilę dłonią przecierasz zmęczoną twarz. W chaotycznym układzie myśli, trudno jest ci dostrzec to, co chciałbyś powiedzieć. Przepraszam? Banalne. Na jakiś sposób cię kochałem? Kłamstwo. Wykorzystałem cię? Brutalna prawda.
Nienawidzisz komplikacji. Zdążyłeś przyzwyczaić się, że nic ważnego łatwo iść nie może, że zawsze pojawi się coś, jakaś przeszkoda - trudniejsza, mniejsza - która będzie próbować cię zablokować. Nauczyłeś się radzić sobie w takich sytuacjach, poznałeś kod łamiący blokadę, wiedziałeś, co zrobić, jak myśleć, by wyjść na prostą. Dzisiaj jest inaczej. Znalazłeś się w miejscu, w którym dotąd nie byłeś. Całkowicie nowe okoliczności, inne niż dotychczas niewiadome gubią cię w życiowym labiryncie, doprowadzając do ślepego zaułku. Masz ochotę usiąść pod tą ścianą, zwinąć się w kłębek i zniknąć. Chciałbyś przestać przejmować się tym, co ludzie sobie pomyślą, jak bardzo zawiedziesz swoich kibiców, jak rozczarujesz rodzinę i przyjaciół. Przecież masz prawo się pomylić, nie?
Jesteś tylko człowiekiem, nikim wyjątkowym. Jak inni upadasz. Jak inni popełniasz błędy. Nawet przypalasz mleko i gubisz ważne dokumenty. Jest tylko jedna rzecz, która różni cię od innych - twoje upadki widzi i ocenia cały świat.
Zbierasz się w sobie. Tchórzostwo nic ci nie da, nie ułatwi życia. Uciekanie nie jest dobrym wyjściem. Czasami po prostu trzeba stawić czoła własnym demonom oraz pomyłkom. Inaczej nie da się ruszyć dalej.
Wzdychasz głęboko. Więc jesteś tutaj. Teraz wystarczy tylko podnieść rękę i zapukać w dębowe drzwi. Jeden gest, który kosztuje niewyobrażalnie wiele energii.
Raz, dwa, trzy.
Pukasz.
***
slowly fading away
you're lost and so afraid
where is the hope in a world so cold?

***

Więc tak wygląda moja nauka na jutrzejszy egzamin, ale obiecałem sobie, że dodam w tej weekend rozdział, więc się spięłam i napisałam. Następny prawdopodobnie 12.02, ale nie wykluczam, że w przyszłym tygodniu nie zrobię niespodzianki. ;)
I hej, tydzień temu wreszcie zobaczyłam na własne soczewki Morgensterna! I po raz trzeci obiecałam sobie, że napiszę to opowiadanie, więc do dzieła! :D
Trzymajcie się!


sobota, 16 stycznia 2016

Dwanaście




Kiedy ostatni raz czułaś się szczęśliwa?
Wzdychasz, opierając nogi o ścianę i narzucając na głowę ciepły koc. Pokój tonie w półmroku rozproszonym jedynie przez małą, zapachową świeczkę, ze starego radia lecą jakieś smęty, atmosfera jest bardziej niż dołująca. Próbujesz zniknąć, naiwnie wierząc, że jeśli zwiniesz się w kulkę i przykryjesz kocem, przestaniesz być. Chociaż wystarczy, że przestaniesz czuć - czuć tę dziwną pustkę, to gorzkie rozczarowanie, gorycz porażki. Zaciskasz mocno powieki, próbując uchronić się przed potokiem łez, i znowu wzdychasz.
To był piątkowy wieczór. Trzymając się za ręce i pijąc gorącą czekoladę ze styropianowych kubków, przechadzaliście się po centrum Salzburga. Mijali was roześmiani nastolatkowi, pary  złączone w czułych uściskach, ludzie chwiejnym krokiem podążający do gwarnych klubów. Było mroźno, oddechy zamieniały się w kłęby pary, prószył śnieg. Przez chmury nieśmiało przedzierała się okrągłą tarcza księżyca.
- Kiedy cię poznałem, też była pełnia - Isaak zaśmiał się, mocniej ściskając twoją dłoń.
Pamiętasz tamtą noc, jakąś studencką imprezę, tanie wino, roziskrzone oczy Isaaka i własny przyśpieszony rytm serca. Wystarczyło jedno skrzyżowanie spojrzeń, byś przepadła całkowicie.
- Fajnie było. - Stwierdziłaś z uśmiechem i, spiąwszy się na palce, musnęłaś ustami policzek męża.
- I love you to the moon and back. - Mężczyzna znowu się roześmiał i mocniej cię do siebie przysunął.
Byłaś szczęśliwa, beztroska, miałaś w ramionach cały swój świat. Niczego więcej nie potrzebowałaś. Wystarczyło, że on był tuż obok, że czułaś jego ciepły oddech na policzku, że ściskałaś jego dłoń. Że byłaś pewna, że on będzie przy tobie już zawsze.
Nazajutrz  wyjechał w tamtą delegację. Potem wszystko się posypało.
Teraz nikt nie budzi cię pocałunkiem, a druga połowa łóżka jest nieprzyjemnie chłodna. Nikt nie sprawia, że twój puls przyśpiesza, a jedyna rzecz, jakiej jesteś pewna to ta, że świat wypadł ci z rąk z głośnym hukiem.
Nie potrafisz odnaleźć swojego miejsca. Bo twoje miejsce jest w ramionach Isaaka.
Szczelniej opatulasz się kocem i wsłuchujesz się w głos Christiny Perri. Chcesz uporządkować swoje życie, znaleźć pracę oraz stabilizacje. Chyba powinnaś wyprowadzić się od rodziców, tylko gdzie? Nie wyobrażasz sobie, że wrócisz do Salzburga jak nigdy nic i będziesz wieść w nim spokojnie życie. Za dużo wspomnień, za dużo rozczarowanych ambicji. Zdecydowanie chcesz się od tego wszystkiego odciąć. Seeboden? Też ci nie odpowiada. Nie chcesz czuć na sobie pełnych politowania spojrzeń dawnych znajomych ani dusić się nadopiekuńczością rodziców.
Więc co? Ucieczka? Tam, gdzie nikt cię nie zna, nikt nic o tobie nie wie, nikt nie widział twoich upadków? Czy jesteś na tyle odważna?
Z westchnięciem pełnym poirytowania zrywasz się z łóżka i niespokojnie przechadzasz się po pokoju. Czujesz, że zabrnęłaś w ślepy zaułek, ale czy faktycznie tak jest? Czy z tej katastroficznej sytuacji nie ma żadnego wyjścia? Czy istnieje jakaś droga, na której będziesz czuć się spokojnie i bezpiecznie? Bo tu już nie o szczęście przecież chodzi. Chcesz tylko trochę stabilizacji, poczucia, że nie jesteś gdzieś na końcu, że potrafisz jeszcze wziąć głęboki oddech i żyć. Czy to tak wiele?
Isaak. Wciąż nie chcesz z nim gadać. Chyba nie potrafisz spojrzeć mu w oczy, boisz się, że nie zobaczysz już w nich tego ciepła, co dawniej. Podświadomie masz nadzieję, że wciąż cię kocha, że ta zdrada nie była czymś znaczącym, że umiałabyś mu wybaczyć. Po prostu nie potrafisz zrozumieć dlaczego. Okej, może wasze małżeństwo nie było idealne ale które jest? Czasami się kłóciliście, głównie o jakieś bzdury. Raz, w porywie gniewu, roztrzaskałaś nawet talerz. Isaak zapomniał wtedy o powodzie waszej kłótni i, opatrując twoje poranione palce, krzyczał, że o siebie nie dbasz. Wspominasz to z uśmiechem. W gruncie rzeczy, było wam razem dobrze. Kiedy miałaś go przy sobie, nic nie było straszne.
Więc co go popchnęło do zdrady?
Wiesz, że tylko od jednej osoby możesz oczekiwać odpowiedzi. A ta osoba czeka na ciebie w Salzburga.
Cholera jasna.
Tylko, że wciąż nie jesteś na to gotowa. Ale jak można przygotować się na rozmowę, która zadecyduje o losach twojego małżeństwa?
Bierzesz głęboki wdech. Jest ktoś, kto może pomoże ci zrozumieć Isaaka, a nawet jeśli nie, wreszcie komuś się wygadasz. Choć mówienie o własnych problemach jest dla ciebie trudne i krępujące - po co inny mają wiedzieć, jak bardzo źle z tobą jest? - w tym przypadku to chyba konieczność. Potrzebujesz spojrzenia z zewnątrz, a jednocześnie spojrzenia kogoś, kto przechodził przez podobną sytuację.
Nie zważając na późną porę, wychodzisz z domu. Przemierzasz uśpioną ulicę, poprawiasz szal, wciąż bijesz się z myślami. Ale kiedy stajesz przed dębowymi drzwiami, nie wahasz się, tylko od razu pukasz.
Nie czekasz długo. Drzwi się uchylają, a Thomas na twój widok otwiera szerzej oczy. Posyłasz mu skrępowany uśmiech i dopiero teraz dociera do ciebie absurd tego, co robisz. Ale skoro już tu jesteś...
- Przepraszam, jeśli was obudziłam - mówisz po chwili, mając nadzieję, że Morgenstern nie weźmie twoich rumieńców za objaw zawstydzenia.
- Spokojnie, rodzice śpią jak zabici, tylko ja oglądam jeszcze telewizję - odpiera, mrużąc oczy i przeszywając cię spojrzeniem.
Przez chwilę masz ochotę powiedzieć, że nie będziesz mu przeszkadzać i uciec. Tylko, że... naprawdę potrzebujesz tej rozmowy.
- Może wejdziesz? Leci maraton "Teorii Wielkiego Podrywu" - przesuwa się na bok z lekkim uśmiechem na ustach. Nie masz pojęcia, jak wiele zdołał odczytać z twoich oczu, ale jesteś mu wdzięczna, że przejął inicjatywę. Jakaś dziwna gula rośnie ci w gardle, a żołądek skręca  się z nerwów. Zwierzenia zawsze działały na ciebie stresująca nawet, gdy rozmawiałaś ze swoją najlepszą przyjaciółką, Sonią.
Thomas parzy wam herbatę, a ty w tym czasie zasiadasz na kanapie w niewielkim salonie. Na ekranie telewizora migają kolorowe postacie, słychać śmiech, życie jest lekkie. Jesteś zafascynowana tym, co widzisz. Już zapomniałaś jak to jest niczym się nie przejmować i żyć chwilą.
Morgenstern wraca z kuchni, niosąc dwa kubki. Podaje ci jeden, po czym siada obok ciebie. W ciszy oglądacie serial, tylko czasami Thomas wybucha cichym śmiechem albo kręci głową z szczerym rozbawieniem. Odrywasz wzrok od telewizora i obserwujesz mężczyznę. Z Internetu dowiedziałaś się co nieco o jego życiu, większość to pewnie i tak plotki wyssane z palca, ale w końcu zrozumiałaś, że jego życie może nie jest takie idealne, jak uważałaś. Wiele przeszedł, ma na głowie masę spraw, pewnie bije się z myślami, musząc podjąć decyzję, co do jego dalszej kariery, mimo to... wciąż potrafi się szczerze śmiać. Nie zamyka się na świat, cieszy się z drobiazgów, nie daje się pokonać własnym demonom. Jak?
Zazdrościsz mu tego. Ty jedynie potrafisz myśleć tylko o swoim nieszczęściu. Jesteś egoistką, która nawet nie spogląda na świat wokół. Jesteś tylko ty, twoje niepowodzenia, twoje problemy.
- Dziwnie się czuję, gdy się tak na mnie gapisz - Thomas uśmiecha się, ale nie patrzy się na ciebie. Mimo to, skrępowana odwracasz od niego wzrok.
- Pamiętasz - bierzesz głęboki wdech. - Powiedziałeś, że jakbym chciała pogadać...
Mężczyzna odkłada kubek na ławę i odwraca się w twoją stroną. Poważnieje. Choć jest ciemno, a jedynym źródłem światła jest blask ekranu, widzisz, jak w jego oczach odbija się coś na wzór... zrozumienia?
Może jednak nie jesteście tak różni, jak myślałaś.
- To takie głupie - przyznajesz. Bo w gruncie rzeczy wciąż nie jesteś pewna, czy możesz z nim poruszyć każdy temat. Nawet ten, który może go boleć.
Tak naprawdę nie wiesz, co on czuje. Nie wiesz o nim nic. Internet może pokazał ci jakieś urywki z jego życia, ale to pewnie ułamek tego, co się działo w jego życiu. Ile prawdy, a ile spekulacji było w tym ułamku?
Przygryzasz wargę, skupiając wzrok na kubku. Nigdy nie byłaś dobra w ludzkie, głębokie rozmowy.
- Chodzi o to... Przeczytałam w Internecie o tym, że ponoć zdradziłeś Kristinę...
- To prawda, niestety - przerywa ci. Nie musisz na niego patrzeć, by wiedzieć, że cały zesztywniał. Na pewno nie spodziewał się takiego początku rozmowy.
- Kochałeś ją wtedy? - Unosisz na niego wzrok, uważnie obserwując jego twarz. Mężczyzna wstrzymuje oddech, wytrzymując twoje spojrzenie. Jest zmieszany, skonfundowany, nie wie, co powiedzieć. Przez chwilę chcesz go nawet przeprosić za poruszenie jego intymnych spraw.
W końcu, kręcąc głową, Thomas wzdycha.
- Elena, nie powinnaś porównywać mojej sytuacji do własnej.
- Po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego Isaak mi to zrobił - odpowiadasz gniewnie. To nie wina Thomasa, że jesteś zdenerwowana, mimo to kierujesz na niego swój gniew. Znowu. - Nie mieliśmy żadnych problemów, byłam pewna, że mnie kocha.
Morgenstern zaciska szczęki. Dla uspokojenia sięga po kubek i bierze kilka łyków herbaty. Możesz jedynie zgadywać, jakie myśli kotłują się teraz w jego głowie.
- Mogę mówić tylko za siebie, nie za twojego męża - odpiera, patrząc przed siebie. - Kochałem ją. Na jakiś sposób zawsze będę ją kochać. Ale i tak ją zdradziłem - ponownie wzdycha, jakby nie umiejąc porodzić sobie z całą swoją sytuacją.
Jego słowa nie przynoszą ci oczekiwanej ulgi. Nie potrafisz zrozumieć, dlaczego kochając inną, można pójść do łóżka z koleżanką. Nigdy nie zrobiłabyś czegoś podobnego. Dla ciebie wierność to podstawa związku.
- Więc dlaczego?
Thomas parska. Obracając w dłoniach kubek, opiera się wygodniej o oparcie kanapy. Wygląda, jakby nie umiał zebrać w garść swoich uczuć i przekształcić je w słowa, jakby nawet najprostsze zdanie było równie trudne, co zdobycie złotego medalu na igrzyskach. Marszczy czoło, oddycha głęboko, wierci się niespokojnie. Ale nic nie mówi.
Może faktycznie nie ma w tym temacie rzeczy prostych do sformułowania, może cały ten problem jest bardziej złożony niż ci się wydawało. W końcu świat nie jest biało-czarny, a każdy medal ma dwie strony. Tylko, że to wciąż nie to, na co czekasz.
- Myślałam, że bardziej pogubioną już nie mogę być - wzdychasz, gdy cisza się przedłuża, a z ekranu telewizora znika sitcom, by ładna blondynka mogła zachęcić widzów do kupna jakiegoś cudownego płynu do naczyń. Co za ironia, że nawet w chwilach totalnej rozsypki, zwykły, prozaiczny świat macha do ciebie, jakby chcąc powiedzieć: "Hej, nie zapominaj o mnie".
Morgenstern posyła ci krzywy uśmiech.
- Nigdy nie jest tak źle, by gorzej być nie mogło.
- Nie pomagasz - odpierasz, wywracając oczami, choć, o dziwo, nie czujesz się zirytowana tą uwagą. Spoglądasz uważnie na Thomasa, on patrzy na ciebie. Nie próbujesz bronić się przed nim gniewem czy sarkazmem, nie wznosisz między wami żadnego muru, pozwalasz mu zobaczyć siebie taką bezbronną, poranioną i pogubioną. On również nie chowa się przed tobą. Może nawet nigdy tego nie robił, tylko to ty byłaś za bardzo zaślepiona własnymi problemami, by zobaczyć, że jego oczy pozbawione są blasku. Zawsze patrzyłaś na niego przez pryzmat jego sukcesów i piedestału, z którego przecież spadł. Na jakiś sposób jest jak ty.
Przygryzasz dolną wargę i spuszczasz wzrok, spłoszona ostatnią myślą.
- Wiem, że nie poukładam tego, co czuję, póki nie porozmawiam z Isaakiem - wyznajesz nagle, kreśląc palcem jakieś znaczki na kubku. Nie rozumiesz tego, ale z każdym wyrzucanym z siebie słowem jest ci lżej na duszy zupełnie, jakbyś zrzucała z siebie bolesne brzemię. Może potrzebujesz wypowiedzieć na głos swoje żale, a może tylko obecność kogoś, kto w żaden sposób nie będzie cię osądzać, wpływa na ciebie kojąco. - Ale boję się tego, co mogę od niego usłyszeć. Chciałabym, żeby było tak jak przedtem, zanim...
- Już nie będzie, jak przedtem - mówi cicho Thomas. - Nawet jeśli się pogodzicie i znowu będziecie szczęśliwi. Takie rzeczy zawsze zmieniają sytuację.
Podnosisz na niego wzrok.
- Jak bardzo zmieniły twoją?
Przez chwilę milczy, jakby zastanawiając się nad twoim pytaniem. Powoli nabiera w płuca powietrza, ważąc każde słowo.
- Wywróciły wszystko do góry nogami. I tylko jeden element został na swoim miejscu. Lilly.
Nieświadomie wstrzymujesz oddech, kiedy różne fragmenty thomasowego życia układają ci się w jakiś spójny obrazek. Przez chwilę przyglądasz się temu, co dostałaś, nie wierząc własnym oczom. Kiedy myślałaś o sytuacji Morgensterna, zawsze widziałaś jego, Kristinę i tamtą kobietę uwikłanych w skomplikowanym układzie. Ale dziecko? Dziecko zmienia wszystko. Dlaczego więc, kiedy czytałaś te wszystkie plotki i doniesienia na temat prywatnego życia Thomasa, nie zwracałaś uwagi na fakt, że mężczyzna ma dziecko, że wiążąc się z inną kobietą, rozbił swoją rodzinę?
- Nie rozumiem - próbujesz hamować złość, jaka w tobie wzrasta, ale marnie ci to wychodzi. Nawet nie wiesz, dlaczego to tak na ciebie podziałało, przecież takie rzeczy dzieją się na świecie ciągle. - Miałeś Kristinę i Lilly, a mimo to świadomie to wszystko spieprzyłeś?
Morgenstern patrzy na ciebie okrągłymi oczami, jakby nie rozumiejąc twoich słów. Dopiero po chwili, gdy zerwałaś się z kanapy i ruszyłaś do wyjścia, docierają do niego twoje zarzuty. Zatrzymuje cię w przedpokoju, gdy zakładasz kurtkę i, blokując przejście, zmusza cię, byś na niego spojrzała. W jego oczach widzisz tylko ból i rozczarowanie.
- Nic nie robiłem świadomie, okej? - Mówi, a w jego głosie upór miesza się z dziwną desperacją. - Nigdy świadomie nie skrzywdziłbym najbliższych mi osób.
- Ale zrobiłeś to - podkreślasz, twardo patrząc mu w oczy. Już nie widzisz w nim kogoś podobnego do ciebie. Nie jest też bohaterem, który spadł na ziemię przywołany przez rzeczywistość. Zrobił coś podłego, ohydnego, sprofanował najświętszą dla ciebie wartość.
Blondyn łapie cię za ramiona, desperacko wbijając w ciebie błagalne spojrzenie. Jeśli zdążyłaś złapać z nim jakąkolwiek nic porozumienia, to właśnie została brutalnie przerwana.
- To był zły pomysł, bym tu dzisiaj przychodziła - mówisz gorączkowo, wyrywając się z rąk Thomasa i nachylając się, by założyć buty. - Chyba nie z tobą powinnam rozmawiać o...
Wyprostowujesz się i ze skrępowaniem poprawiasz szal.
- Nawet nie znasz całej historii - głos Thomasa jest tak chłodny, że aż nieprzyjemny dreszcz przebiega ci po plecach. - Pewnie naczytałaś się tych cholernych bzdur w brukowcach, co?
Zaciskasz usta w wąską kreskę i, omijając blondyna, chwytasz dłonią klamkę drzwi.
- Dlaczego nigdy nie dajesz wytłumaczyć sobie tego, co naprawdę się zdarzyło, tylko wiecznie uciekasz? Przede mną, przed Isaakiem, przed samą sobą?
Nie chcesz go słuchać. Naciskasz klamkę i wychodzisz na zewnątrz, a słowa Thomasa giną w nocnym powietrzu. Znowu coś poszło nie tak. Jak ostatnimi czasy wszystko.
***

I was so sure
but I fell so short
I thought I'd stand tall and shake the ashes off
I told myself that I could be strong
I was so sure


***
(Wiem, że Thomasowi nie po drodze z amerykańskimi sitcomami, ale ten overowy je lubi, okej?)

Przepraszam za opóźnienie! Ubzdurałam sobie, że zanim dodam rozdział (który swoją drogą, mam już napisany), muszę wrzucić jeszcze jedną scenę, coby było bardziej logicznie i spójnie. Wyszło, jak wyszło, sama nie wiem, co próbuję powyżej przekazać. Coś poszło w tą stronę, w którą nie powinno, ale gdybym kolejny raz zaczęłabym zmieniać ten rozdział, to pewnie nigdy bym go nie skończyła. A ja przecież muszę dokończyć jakoś to opowiadanie. Jakoś, no właśnie.

Zmieniając temat, z kim będę dmuchać skakajcom pod narty na Wielkiej Krokwi już w przyszły weekend? :D