Kolejna noc, podczas której sen nie
nadejdzie. Nawet nie kładziesz się do łóżka, tylko od razu, gdy głosy na
parterze cichną, a za twoimi rodzicami zamykają się drzwi do ich sypialni,
schodzisz po schodach i włączasz telewizor w salonie. Przez chwilę przemykasz
po kanałach, na dłuższą chwilę zatrzymując się na powtórce skoków z Oslo, po
czym, jakby ze złością przełączasz kanał, by zdecydować się na Comedy Central.
Oglądanie skoków sprawia ci dziwną, niewytłumaczalną trudność. Nienawidzisz być
po drugiej stronie ekranu, siedzieć na kanapie i patrzeć jak twoi koledzy biją
rekordy. Powinieneś tam być razem z nimi. Powinieneś mknąć po rozbiegu,
opierać się prawom grawitacji, latać. Powinieneś wygrywać.
Gdyby to jeszcze było takie łatwe.
Znowu łapiesz się na tym, że czujesz
zrezygnowanie, gdy myślisz o skokach. Chcesz wrócić, naprawdę chcesz, ale nie
wiesz, czy dasz radę być najlepszym. A nie chcesz wrócić, tylko po to, by
okupywać trzecią dziesiątkę czy męczyć się na skoczni. Przecież nie o to w tym
chodzi.
Wzdychasz. Czy nadejdzie poranek, kiedy
wstaniesz z łóżka bez mącących w głowie wątpliwości? Czy ze stuprocentową
pewnością założysz narty i skoczysz, nie czując żadnego strachu? Czy będziesz
jeszcze szczęśliwy, beztroski i skłonny do podjęcia ryzyka? Czy twoje życie
wreszcie wróci na właściwe tory?
Nie chcesz być niewdzięczny. Masz cudowną
córkę, wspaniałą rodzinę i masę wspomnień, które wyciskają na twojej twarzy
uśmiech. Tak wiele osiągnąłeś w swoim życiu, spełniłeś mnóstwo marzeń.
Wyszedłeś cało z groźnego upadku. Ale...
Prychasz. Zawsze jest jakieś 'ale', prawda?
Ponoć każde traumatyczne przeżycie zostawia
po sobie jakiś ślad. Z tobą i Kulm też tak było. Piekące, niewidzialne znamię odciśnięte na
duszy, które przypomina o sobie za każdym razem, gdy zamykasz oczy. Gdyby ktoś
mógł ci zapewnić, że drugi raz nie przeżyjesz czegoś podobnego wszystko byłoby
łatwiejsze. I życie po, i powrót do skoków. Ale nikt nie da ci tej pewności, że
już nie upadniesz.
Z zamyślenia wyrywa cię odgłos pukania do drzwi. Zdziwiony wstajesz z kanapy i, poprawiwszy bluzę, kierujesz się
w stronę przedpokoju. Nie wiesz, kogo powinieneś spodziewać się grubo po
dwudziestej drugiej, ale widok Eleny zbija cię z pantałyku. Za każdym razem,
gdy się spotykacie wyraźnie czujesz barierę, jaką brunetka stawia między wami,
mimo to znowu do ciebie przyszła.
Ale czy powinno cię to dziwić? Ludzie
zawsze do ciebie lgnęli, przychodzi z własnymi problemami zupełnie, jakbyś miał
dostęp do tajnej, życiowej wiedzy, a twoje rady były bezbłędne. Szkoda tylko,
że nie potrafisz tak dobrze pomagać sobie samemu.
Elena wygląda tak, jakby miała za chwilę
uciec, więc szerzej otwierasz drzwi i zapraszasz ją do środka. Próbujesz
rozszyfrować jej spojrzenie, ale poza wielkim zagubieniem nie umiesz niczego
więcej dostrzec. Proponujesz jej herbatę, a kiedy kiwa twierdząco głową,
znikasz w kuchni i przyrządzasz napój. Nie potrafisz tego zrozumieć, ale na
jakiś sposób kobieta cię intryguje. Kiedy wydaje ci się, że znaleźliście jakiś
konsensus, ona ucieka. Potem wraca. Zupełnie jakby nie mogła się zdecydować,
która droga jest dla niej najwłaściwsza. Chyba to rozumiesz, sam przez długi
czas ciągle wracałeś do tego samego rozdroża i dreptałeś w miejscu, nie umiejąc
wybrać tej ścieżki, która będzie właściwym torem dla twojego życia. Dobrze to
się nie skończyło. Właściwie wciąż to się nie skończyło.
Chwytasz za kubki i wracasz do salonu,
gdzie Ebeling wpatruję się w telewizor jak w inny świat, o którym dotąd nie
miała pojęcia. Podajesz jej herbatę i zajmujesz miejsce obok. Wiesz, że Elena
nie będzie z tobą rozmawiać, póki nie będzie na to gotowa, więc by dać jej
trochę przestrzeni, sam wracasz do oglądania serialu. Odcinek jest zabawny,
nawet kilka razy wybuchasz śmiechem, mimo to nie potrafisz całkowicie
skoncentrować się na akcji. Twoje myśli latają wokół wszystkiego, jakby nie
mogąc się zdecydować, gdzie osiąść na dłużej. Jest tyle spraw do przemyślenia,
rzeczy do poukładania, że mimowolnie się w nich gubisz. Chyba nigdy twoje życie
nie było tak skomplikowane jak w tym momencie.
Czujesz na sobie wzrok Eleny, co kwitujesz
uśmiechem.
- Dziwnie się czuję, gdy się tak na mnie
gapisz - rzucasz beztrosko, przybierając luźną pozę tak, jakby przed chwilą nie
otaczały cię te wszystkie czarne myśli.
Brunetka się peszy i spuszcza wzrok, co cię
rozbawia. Zachowuje się jak typowa nastolatka.
- Pamiętasz, powiedziałeś, że jakbym
chciała pogadać...
Okej, to jest ten moment, kiedy musisz
odłożyć na bok wszystko i znowu skupić się na pogubieniu, ale tym razem nie
swoim. Kładziesz na ławie kubek z herbatą, po czym odwracasz się w stronę
koleżanki i wbijasz w nią uważny wzrok. Czy uda jej się dzisiaj otworzyć nie
tyle przed tobą, co przed samą sobą? Czy powie na głos te obawy, które
zazwyczaj od siebie odpycha?
Elena kręci głową ze zmieszaniem.
- To takie głupie - wygląda jakby próbowała
zbyć samą siebie. Nie patrzy na ciebie, tylko wbija wzrok w kubek trzymany w
dłoniach. - Chodzi o to... Przeczytałam w Internecie o tym, że ponoć zdradziłeś
Kristinę...
Na chwilę zamierasz. Jesteś oszołomiony i
zdziwiony, nie wiesz, do czego brunetka bije. Ale kiedy wraca jasność myślenia,
dostrzegasz punkty wspólne twojego i jej życia. Cholera.
- To prawda, niestety - przerywasz jej, po
czym dla uspokojenia bierzesz głęboki oddech. Wciąż nie jest ci łatwo mówić o
tej części twojego życia, a raczej o tym, jak wiele zrujnowałeś próbując tylko
znaleźć własną utopię.
- Kochałeś ją wtedy? - Elena unosi na
ciebie wzrok. Czujesz jej zdenerwowanie, gdy mocniej zaciskając palce wokół
kubka, czeka na twoją odpowiedź.
Nie wiesz, co jej powiedzieć. Nie wiesz, co
chce usłyszeć. I dlaczego w ogóle
próbuje porównywać twoją historię do swojej własnej? Przecież to nie tak, że
każda zdrada jest taka sama.
- Elena, nie powinnaś porównywać mojej
sytuacji do własnej - wzdychasz.
Ta odpowiedź jej nie satysfakcjonuje. Mruży
gniewnie oczy i zaciska usta jak rozpieszczona dziewczynka, której ktoś
ośmielił się powiedzieć 'nie'. Dlaczego taka jest? Przecież za czasów
młodości była taka otwarta i przyjazna, uśmiech wręcz nie schodził jej z
twarzy. Zawsze mogłeś z nią pogadać bez obawy, że strzeli focha.
Cóż, sam najlepiej powinieneś wiedzieć, że
ludzie się zmieniają.
- Po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego
Isaak mi to zrobił. Nie mieliśmy żadnych problemów, byłam pewna, że mnie kocha.
- wyznaje, ciskając w twoją stronę niezbyt miłe spojrzenie, ale poza gniewem
widzisz też jej w oczach zrezygnowanie. Chyba naprawdę nie wie, czy powinna
walczyć o własne małżeństwo, czy ułożyć sobie życie na nowo.
Odwracasz wzrok, po czym sięgasz po swój
kubek i bierzesz kilka łyków prawie zimnej herbaty. Nie musisz myśleć nad
wcześniejszym pytaniem Eleny, bo odpowiedź na nie przyszła do ciebie od razu.
Kochałeś Kristinę. Ale kto powiedział, że miłość ma tylko jeden odcień?
- Mogę mówić tylko za siebie, nie za
twojego męża - zaczynasz. Skoro chce prawdy, to ją dostanie. - Kochałem ją. Na
jakiś sposób zawsze będę ją kochać. Ale i tak ją zdradziłem.
- Więc dlaczego?
Dlaczego?
Nie wiesz, co odpowiedzieć. Niektóre rzeczy po prostu się dzieją, a ty
chciałeś być po prostu szczęśliwy. Jednakże nikt ci nie powiedział, że droga ku
szczęściu aż tyle kosztuje, że, by zaznać trochę szczęścia, trzeba tyle
poświęcić. I że szczęście nie zawsze trwa długo.
Czy gdybyś mógł cofnąć czas, postąpiłbyś
tak samo? Nie. Zapewne podobnie, ale pewne sytuacje rozegrałbyś inaczej. Cóż,
zawsze byłeś zwolennikiem uczenia się na błędach.
- Myślałam, że bardziej pogubioną już nie
mogę być.
Spoglądasz na Elenę, jakbyś dopiero teraz
przypomniał sobie o jej obecności, po czym posyłasz jej słaby uśmiech.
- Nigdy nie jest tak źle, by gorzej być nie
mogło.
Ebeling prycha, ale, o dziwo, nie ma w tym
niczego złośliwego.
- Nie pomagasz.
Patrzycie na siebie w milczeniu. Kobieta pozwala ci być blisko, nie ucieka. Możesz otwarcie spoglądać na jej pęknięcia i
rysy, jakie zostawił po sobie Isaak. Możesz widzieć jej strach przed tym, co
dopiero przed nią, jej niepewność i brak odwagi do zdecydowania o własnym
losie. Wolisz ją, gdy jesteś taka jak teraz, nawet jeśli jest słaba, pokruszona
i przestraszona. Jej gniewna i obrażona na świat wersja zdecydowanie bardziej
cię irytuje niż wzbudza jakąkolwiek sympatię.
Patrzysz na nią i zastanawiasz się, jak to
możliwe, by w jednym ciele żyły dwie, różne osoby.
- Wiem, że nie poukładam tego, co czuję,
póki nie porozmawiam z Isaakiem - mówi, chyba pod wpływem impulsu. - Ale boję
się tego, co mogę od niego usłyszeć. Chciałabym, żeby było tak jak przedtem,
zanim...
Naiwna.
- Już nie będzie, jak przedtem. Nawet jeśli
się pogodzicie i znowu będziecie szczęśliwi. Takie rzeczy zawsze zmieniają
sytuację.
Dlatego mimo wszystko nie zdecydowaliście
się z Kristiną, by spróbować być ze sobą jeszcze raz, choć kiedyś padła taka
propozycja. Za dużo by was to kosztowało, a zapewne dobrze by się to nie
skończyło.
- Jak bardzo zmieniły twoją?
Patrząc na to, że mieszkasz teraz u
rodziców i wciąż nie potrafisz powiedzieć, czy jesteś w stanie wrócić do
skakania - diametralnie.
- Wywróciły wszystko do góry nogami. I
tylko jeden element został na swoim miejscu. Lilly.
Bo cały świat może runąć, wokół wszystko
może wyglądać inaczej, ale ona jedna zawsze będzie najważniejszą częścią
twojego życia. Zawsze.
- Nie rozumiem. Miałeś Kristinę i Lilly, a
mimo to świadomie to wszystko spieprzyłeś?
Rzucasz brunetce pytające spojrzenie, ale
ona nie precyzuje swojego zdania, tylko zrywa się z kanapy i idzie ku wyjściu.
Dlaczego nagle tak się zdenerwowała? Przecież wiedziała, że masz dziecko. Czy
wcześniej nie zwróciła na to uwagi, będąc tak bardzo skupiona na stanie
zapalnym sprawy? O co jej znowu chodzi? Dlaczego znów, gdy udało wam się
wypracować jakieś porozumienia, ona się od ciebie odsuwa? Co, do cholery, jest
z nią nie tak?
Zatrzymujesz ją w przedpokoju, gdy ubiera
kurtkę. Zmuszasz ją, by na ciebie spojrzała, co robi niechętnie i wręcz z
odrazą. Nie potrafisz nadążyć za tokiem jej rozumowania, za tym, jak szybko
umie z powrotem stać się tą oschłą i pełną gniewu Eleną.
- Nic nie robiłem świadomie, okej? Nigdy
świadomie nie skrzywdziłbym najbliższych mi osób. - Próbujesz się tłumaczyć,
choć nie wiesz, dlaczego zależy ci na tym, by Ebeling nie traktowała cię tak,
jak wówczas połowa Austrii.
- Ale zrobiłeś to - Mówi zdecydowanie. Już
nie widzisz w jej oczach tej nutki zrozumienia, kobieta znowu stawia między
wami mur. Nieważne, jak mocno będziesz bił o niego pięściami, on nie runie,
póki brunetka na to nie pozwoli.
Chcesz ją powstrzymać, zaprowadzić z
powrotem do salonu, zaparzyć następną herbatę i opowiedzieć o wszystkim od
początku do końca. Chcesz, by usłyszała twoją wersję, zobaczyła, że nie jesteś
człowiek, który niszczy, że to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Chcesz
udowodnić jej, że znowu się myli tak jak, wtedy nad rzeką, gdy uważała, że
twoje życie to pasmo ciągnących się sukcesów.
Dziwne deja vu. Mimo to nie jesteś pewien,
że i tym razem Elena wróci.
- To był zły pomysł, bym tu dzisiaj
przychodziła - kobieta schyla się i zakłada w pośpiechu buty. Wręcz czujesz jej
wzburzenie. - Chyba nie z tobą powinnam rozmawiać o...
- Nawet nie znasz całej historii - już nie
próbujesz jej zatrzymać. Skoro nie chce nikogo słuchać, niech zostanie sama ze
swoimi problemami. Nie będziesz nikogo na siłę uszczęśliwiać. Szkoda tylko, że
znając cię z wcześniejszych lat, daje się zaślepić tym wszystkim plotkom i
brudom. - Pewnie naczytałaś się tych cholernych bzdur w brukowcach, co?
Nie odpowiada. Posyła ci jeszcze jedno
gniewne spojrzenie i łapie za klamkę. Wychodzi, nie odwracając się za siebie.
Daleko tak nie zajdzie.
- Dlaczego nigdy nie dajesz wytłumaczyć
sobie tego, co naprawdę się zdarzyło, tylko wiecznie uciekasz? Przede mną,
przed Isaakiem, przed samą sobą? - Wołasz jeszcze za nią, stojąc w drzwiach
domu, póki jej sylwetka nie zniknie w mroku.
Za cholerę nie potrafisz zrozumieć tej kobiety.
*
Jeśli ostatnia rozmowa z Eleną coś ci uświadomiła to tylko
to, że masz dość.
Nie możesz dłużej żyć w tym dziwnym zawieszeniu między tym,
co było, a tym co dopiero będzie. Nie możesz dłużej trwać w bierności, która
nie pozwala podjąć ci jakiejkolwiek decyzji. Musisz wreszcie zrobić decydujący
krok naprzód, ale żeby tego dokonać, najpierw musisz cofnąć się i pozamykać
wszystkie sprawy.
Pozamykać, a nie tylko powierzchnie domknąć.
Niespokojnie kręcisz się po pokoju, co chwilę dłonią
przecierasz zmęczoną twarz. W chaotycznym układzie myśli, trudno jest ci
dostrzec to, co chciałbyś powiedzieć. Przepraszam? Banalne. Na jakiś sposób cię
kochałem? Kłamstwo. Wykorzystałem cię? Brutalna prawda.
Nienawidzisz komplikacji. Zdążyłeś przyzwyczaić się, że nic
ważnego łatwo iść nie może, że zawsze pojawi się coś, jakaś przeszkoda -
trudniejsza, mniejsza - która będzie próbować cię zablokować. Nauczyłeś się
radzić sobie w takich sytuacjach, poznałeś kod łamiący blokadę, wiedziałeś, co
zrobić, jak myśleć, by wyjść na prostą. Dzisiaj jest inaczej. Znalazłeś się w
miejscu, w którym dotąd nie byłeś. Całkowicie nowe okoliczności, inne niż
dotychczas niewiadome gubią cię w życiowym labiryncie, doprowadzając do ślepego
zaułku. Masz ochotę usiąść pod tą ścianą, zwinąć się w kłębek i zniknąć.
Chciałbyś przestać przejmować się tym, co ludzie sobie pomyślą, jak bardzo
zawiedziesz swoich kibiców, jak rozczarujesz rodzinę i przyjaciół. Przecież
masz prawo się pomylić, nie?
Jesteś tylko człowiekiem, nikim wyjątkowym. Jak inni upadasz.
Jak inni popełniasz błędy. Nawet przypalasz mleko i gubisz ważne dokumenty.
Jest tylko jedna rzecz, która różni cię od innych - twoje upadki widzi i ocenia
cały świat.
Zbierasz się w sobie. Tchórzostwo nic ci nie da, nie ułatwi
życia. Uciekanie nie jest dobrym wyjściem. Czasami po prostu trzeba stawić
czoła własnym demonom oraz pomyłkom. Inaczej nie da się ruszyć dalej.
Wzdychasz głęboko. Więc jesteś tutaj. Teraz wystarczy tylko
podnieść rękę i zapukać w dębowe drzwi. Jeden gest, który kosztuje niewyobrażalnie
wiele energii.
Raz, dwa, trzy.
Pukasz.
***
slowly fading away
you're lost and so afraid
where is the hope in a world so cold?
***
Więc tak wygląda moja nauka na jutrzejszy egzamin, ale obiecałem sobie, że dodam w tej weekend rozdział, więc się spięłam i napisałam. Następny prawdopodobnie 12.02, ale nie wykluczam, że w przyszłym tygodniu nie zrobię niespodzianki. ;)
I hej, tydzień temu wreszcie zobaczyłam na własne soczewki Morgensterna! I po raz trzeci obiecałam sobie, że napiszę to opowiadanie, więc do dzieła! :D
Trzymajcie się!
Nawet nie wiem jak wcześniej mogłam przegapić to opowiadanie skoro piszesz o Morgim, którego uwielbiam :) Już biorę się za czytanie
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy siadam do komentarza tutaj, boję się, że nie uda mi się napisać czegoś odpowiedniego, czegoś, co w pełni oddałoby wszystkie towarzyszące mi czytaniu uczucia. Rzadko mi to wychodzi, bo nie potrafię ubrać w słowa tego, co robisz ze mną tą historią. Kurczaki, Cam, Ty mnie nią dosłownie rozpieprzasz na atomy i sprawiasz, że czuję o wiele mocniej, niż normalnie. To jest piękne i tylko świadczy o Twoim talencie. Słyszysz? Masz talent, babo jedna. Potrafisz bardzo dobrze pisać i niech Cię ręka boska broni przed myśleniem, że jest inaczej. Nie jesteś "przeciętna", ani "taka sobie". Jesteś BARDZO DOBRA. Powtarzam to przy każdym Twoim opowiadaniu i zdania nigdy nie zmienię.
OdpowiedzUsuńNo, a teraz, mając nadzieję, że chociaż trochę się teraz uśmiechasz, przejdę do samego rozdziału.
Tak jak myślałam, tym razem spojrzeliśmy na ostatnie spotkanie Eleny i Thomasa oczami Morgo. Oczami człowieka, którego działania i błędy są widziane zupełnie nie tak, jak powinny być. Wystarczy plotka, jedna źle opowiedziana historia, by kogoś zniszczyć. I to właśnie stało się z życiem Thomasa. W sumie to dalej się dzieje, Elena jest tego doskonałym przykładem. Pisałam pod poprzednim rozdziałem, że z jednej strony nie możemy się jej dziwić, ale z drugiej... Ona wciąż nie wysłuchała jego historii. Właściwie zauważyłam, że gdy oni ze sobą rozmawiają, to zazwyczaj rozmawiają o Elenie i tym, jak jej posypało się życie. Historia Thomasa jest dla niej tylko porównaniem, a sam Thomas kimś, kto może ją w jakiś sposób zrozumieć, ale przecież jeszcze nie było tak, żeby oboje usiedli i porozmawiali tylko o nim. Okej, pojawiały się z jej strony pytania dotyczące tego, co stało się z Morgo, ale one zawsze dotyczyły porównania z życiem Eleny, a nie konkretnie samego Thomasa. No chyba, że coś namieszałam, co wcale by mnie nie zdziwiło.
No nie wiem już sama.
Ale końcówka. Jeśli Thomas pojechał do osoby, o której myślę... To ja zaczynam psychicznie przygotowywać się na to spotkanie i rozmowę, bo może być... hm, właściwie nawet tego nie potrafię przewidzieć. W sumie to lepiej.
Anyway, Thomas przynajmniej działa. Pora na Elenę.
CamCamCamCamCam, Słońce moje. Kocham to. Wiem, że o tym wiesz, ale będę powtarzać. I piękny nowy szablon.
Ściskaaaaaaaaaaaaaam! I czekaaaaaaaaaaaam! I kochaaaaaaaaaam! <3
Cam... mówienie o tym jak jesteś genialna nigdy mi się nie znudzi. Niby ten rozdział to niewiele nowego, bo znamy już tą scenę z perspektywy Eleny. A jednak to spojrzenie z drugiej strony wnosi więcej niż mogłoby się wydawać. Pisanie w taki sposób to prawdziwa sztuka, w której Ty doszłaś do perfekcji. Naprawdę, konstrukcja tego opowiadania czyni je jeszcze lepszym.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jakoś łatwiej mi się utożsamiać z rozdziałami Thomasa. Może przez to, że to właśnie on i wnikasz w niego tak głęboko. Po prostu ta jego ludzka wersja jest... tak prawdziwa. I mimo wszystko on jest bardziej stabilny niż Elena, bardziej wnikliwy, chociaż ma masę własnych problemów potrafi się od nich odciąć i być dla innych.
No i wiesz. Ja po prostu to kocham. Także pisz jak najczęściej. ♥
Podoba mi się, że każdą sytuację niemal przedstawiasz z dwóch storn - Morgiego i Eleny. To dużo daje, pozwala lepiej sie przyjrzeć ich sytuacji.
OdpowiedzUsuńCiekawe, dlaczego thomasowi tak bardzo zależy na opinii eleny, huh...?