sobota, 16 stycznia 2016

Dwanaście




Kiedy ostatni raz czułaś się szczęśliwa?
Wzdychasz, opierając nogi o ścianę i narzucając na głowę ciepły koc. Pokój tonie w półmroku rozproszonym jedynie przez małą, zapachową świeczkę, ze starego radia lecą jakieś smęty, atmosfera jest bardziej niż dołująca. Próbujesz zniknąć, naiwnie wierząc, że jeśli zwiniesz się w kulkę i przykryjesz kocem, przestaniesz być. Chociaż wystarczy, że przestaniesz czuć - czuć tę dziwną pustkę, to gorzkie rozczarowanie, gorycz porażki. Zaciskasz mocno powieki, próbując uchronić się przed potokiem łez, i znowu wzdychasz.
To był piątkowy wieczór. Trzymając się za ręce i pijąc gorącą czekoladę ze styropianowych kubków, przechadzaliście się po centrum Salzburga. Mijali was roześmiani nastolatkowi, pary  złączone w czułych uściskach, ludzie chwiejnym krokiem podążający do gwarnych klubów. Było mroźno, oddechy zamieniały się w kłęby pary, prószył śnieg. Przez chmury nieśmiało przedzierała się okrągłą tarcza księżyca.
- Kiedy cię poznałem, też była pełnia - Isaak zaśmiał się, mocniej ściskając twoją dłoń.
Pamiętasz tamtą noc, jakąś studencką imprezę, tanie wino, roziskrzone oczy Isaaka i własny przyśpieszony rytm serca. Wystarczyło jedno skrzyżowanie spojrzeń, byś przepadła całkowicie.
- Fajnie było. - Stwierdziłaś z uśmiechem i, spiąwszy się na palce, musnęłaś ustami policzek męża.
- I love you to the moon and back. - Mężczyzna znowu się roześmiał i mocniej cię do siebie przysunął.
Byłaś szczęśliwa, beztroska, miałaś w ramionach cały swój świat. Niczego więcej nie potrzebowałaś. Wystarczyło, że on był tuż obok, że czułaś jego ciepły oddech na policzku, że ściskałaś jego dłoń. Że byłaś pewna, że on będzie przy tobie już zawsze.
Nazajutrz  wyjechał w tamtą delegację. Potem wszystko się posypało.
Teraz nikt nie budzi cię pocałunkiem, a druga połowa łóżka jest nieprzyjemnie chłodna. Nikt nie sprawia, że twój puls przyśpiesza, a jedyna rzecz, jakiej jesteś pewna to ta, że świat wypadł ci z rąk z głośnym hukiem.
Nie potrafisz odnaleźć swojego miejsca. Bo twoje miejsce jest w ramionach Isaaka.
Szczelniej opatulasz się kocem i wsłuchujesz się w głos Christiny Perri. Chcesz uporządkować swoje życie, znaleźć pracę oraz stabilizacje. Chyba powinnaś wyprowadzić się od rodziców, tylko gdzie? Nie wyobrażasz sobie, że wrócisz do Salzburga jak nigdy nic i będziesz wieść w nim spokojnie życie. Za dużo wspomnień, za dużo rozczarowanych ambicji. Zdecydowanie chcesz się od tego wszystkiego odciąć. Seeboden? Też ci nie odpowiada. Nie chcesz czuć na sobie pełnych politowania spojrzeń dawnych znajomych ani dusić się nadopiekuńczością rodziców.
Więc co? Ucieczka? Tam, gdzie nikt cię nie zna, nikt nic o tobie nie wie, nikt nie widział twoich upadków? Czy jesteś na tyle odważna?
Z westchnięciem pełnym poirytowania zrywasz się z łóżka i niespokojnie przechadzasz się po pokoju. Czujesz, że zabrnęłaś w ślepy zaułek, ale czy faktycznie tak jest? Czy z tej katastroficznej sytuacji nie ma żadnego wyjścia? Czy istnieje jakaś droga, na której będziesz czuć się spokojnie i bezpiecznie? Bo tu już nie o szczęście przecież chodzi. Chcesz tylko trochę stabilizacji, poczucia, że nie jesteś gdzieś na końcu, że potrafisz jeszcze wziąć głęboki oddech i żyć. Czy to tak wiele?
Isaak. Wciąż nie chcesz z nim gadać. Chyba nie potrafisz spojrzeć mu w oczy, boisz się, że nie zobaczysz już w nich tego ciepła, co dawniej. Podświadomie masz nadzieję, że wciąż cię kocha, że ta zdrada nie była czymś znaczącym, że umiałabyś mu wybaczyć. Po prostu nie potrafisz zrozumieć dlaczego. Okej, może wasze małżeństwo nie było idealne ale które jest? Czasami się kłóciliście, głównie o jakieś bzdury. Raz, w porywie gniewu, roztrzaskałaś nawet talerz. Isaak zapomniał wtedy o powodzie waszej kłótni i, opatrując twoje poranione palce, krzyczał, że o siebie nie dbasz. Wspominasz to z uśmiechem. W gruncie rzeczy, było wam razem dobrze. Kiedy miałaś go przy sobie, nic nie było straszne.
Więc co go popchnęło do zdrady?
Wiesz, że tylko od jednej osoby możesz oczekiwać odpowiedzi. A ta osoba czeka na ciebie w Salzburga.
Cholera jasna.
Tylko, że wciąż nie jesteś na to gotowa. Ale jak można przygotować się na rozmowę, która zadecyduje o losach twojego małżeństwa?
Bierzesz głęboki wdech. Jest ktoś, kto może pomoże ci zrozumieć Isaaka, a nawet jeśli nie, wreszcie komuś się wygadasz. Choć mówienie o własnych problemach jest dla ciebie trudne i krępujące - po co inny mają wiedzieć, jak bardzo źle z tobą jest? - w tym przypadku to chyba konieczność. Potrzebujesz spojrzenia z zewnątrz, a jednocześnie spojrzenia kogoś, kto przechodził przez podobną sytuację.
Nie zważając na późną porę, wychodzisz z domu. Przemierzasz uśpioną ulicę, poprawiasz szal, wciąż bijesz się z myślami. Ale kiedy stajesz przed dębowymi drzwiami, nie wahasz się, tylko od razu pukasz.
Nie czekasz długo. Drzwi się uchylają, a Thomas na twój widok otwiera szerzej oczy. Posyłasz mu skrępowany uśmiech i dopiero teraz dociera do ciebie absurd tego, co robisz. Ale skoro już tu jesteś...
- Przepraszam, jeśli was obudziłam - mówisz po chwili, mając nadzieję, że Morgenstern nie weźmie twoich rumieńców za objaw zawstydzenia.
- Spokojnie, rodzice śpią jak zabici, tylko ja oglądam jeszcze telewizję - odpiera, mrużąc oczy i przeszywając cię spojrzeniem.
Przez chwilę masz ochotę powiedzieć, że nie będziesz mu przeszkadzać i uciec. Tylko, że... naprawdę potrzebujesz tej rozmowy.
- Może wejdziesz? Leci maraton "Teorii Wielkiego Podrywu" - przesuwa się na bok z lekkim uśmiechem na ustach. Nie masz pojęcia, jak wiele zdołał odczytać z twoich oczu, ale jesteś mu wdzięczna, że przejął inicjatywę. Jakaś dziwna gula rośnie ci w gardle, a żołądek skręca  się z nerwów. Zwierzenia zawsze działały na ciebie stresująca nawet, gdy rozmawiałaś ze swoją najlepszą przyjaciółką, Sonią.
Thomas parzy wam herbatę, a ty w tym czasie zasiadasz na kanapie w niewielkim salonie. Na ekranie telewizora migają kolorowe postacie, słychać śmiech, życie jest lekkie. Jesteś zafascynowana tym, co widzisz. Już zapomniałaś jak to jest niczym się nie przejmować i żyć chwilą.
Morgenstern wraca z kuchni, niosąc dwa kubki. Podaje ci jeden, po czym siada obok ciebie. W ciszy oglądacie serial, tylko czasami Thomas wybucha cichym śmiechem albo kręci głową z szczerym rozbawieniem. Odrywasz wzrok od telewizora i obserwujesz mężczyznę. Z Internetu dowiedziałaś się co nieco o jego życiu, większość to pewnie i tak plotki wyssane z palca, ale w końcu zrozumiałaś, że jego życie może nie jest takie idealne, jak uważałaś. Wiele przeszedł, ma na głowie masę spraw, pewnie bije się z myślami, musząc podjąć decyzję, co do jego dalszej kariery, mimo to... wciąż potrafi się szczerze śmiać. Nie zamyka się na świat, cieszy się z drobiazgów, nie daje się pokonać własnym demonom. Jak?
Zazdrościsz mu tego. Ty jedynie potrafisz myśleć tylko o swoim nieszczęściu. Jesteś egoistką, która nawet nie spogląda na świat wokół. Jesteś tylko ty, twoje niepowodzenia, twoje problemy.
- Dziwnie się czuję, gdy się tak na mnie gapisz - Thomas uśmiecha się, ale nie patrzy się na ciebie. Mimo to, skrępowana odwracasz od niego wzrok.
- Pamiętasz - bierzesz głęboki wdech. - Powiedziałeś, że jakbym chciała pogadać...
Mężczyzna odkłada kubek na ławę i odwraca się w twoją stroną. Poważnieje. Choć jest ciemno, a jedynym źródłem światła jest blask ekranu, widzisz, jak w jego oczach odbija się coś na wzór... zrozumienia?
Może jednak nie jesteście tak różni, jak myślałaś.
- To takie głupie - przyznajesz. Bo w gruncie rzeczy wciąż nie jesteś pewna, czy możesz z nim poruszyć każdy temat. Nawet ten, który może go boleć.
Tak naprawdę nie wiesz, co on czuje. Nie wiesz o nim nic. Internet może pokazał ci jakieś urywki z jego życia, ale to pewnie ułamek tego, co się działo w jego życiu. Ile prawdy, a ile spekulacji było w tym ułamku?
Przygryzasz wargę, skupiając wzrok na kubku. Nigdy nie byłaś dobra w ludzkie, głębokie rozmowy.
- Chodzi o to... Przeczytałam w Internecie o tym, że ponoć zdradziłeś Kristinę...
- To prawda, niestety - przerywa ci. Nie musisz na niego patrzeć, by wiedzieć, że cały zesztywniał. Na pewno nie spodziewał się takiego początku rozmowy.
- Kochałeś ją wtedy? - Unosisz na niego wzrok, uważnie obserwując jego twarz. Mężczyzna wstrzymuje oddech, wytrzymując twoje spojrzenie. Jest zmieszany, skonfundowany, nie wie, co powiedzieć. Przez chwilę chcesz go nawet przeprosić za poruszenie jego intymnych spraw.
W końcu, kręcąc głową, Thomas wzdycha.
- Elena, nie powinnaś porównywać mojej sytuacji do własnej.
- Po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego Isaak mi to zrobił - odpowiadasz gniewnie. To nie wina Thomasa, że jesteś zdenerwowana, mimo to kierujesz na niego swój gniew. Znowu. - Nie mieliśmy żadnych problemów, byłam pewna, że mnie kocha.
Morgenstern zaciska szczęki. Dla uspokojenia sięga po kubek i bierze kilka łyków herbaty. Możesz jedynie zgadywać, jakie myśli kotłują się teraz w jego głowie.
- Mogę mówić tylko za siebie, nie za twojego męża - odpiera, patrząc przed siebie. - Kochałem ją. Na jakiś sposób zawsze będę ją kochać. Ale i tak ją zdradziłem - ponownie wzdycha, jakby nie umiejąc porodzić sobie z całą swoją sytuacją.
Jego słowa nie przynoszą ci oczekiwanej ulgi. Nie potrafisz zrozumieć, dlaczego kochając inną, można pójść do łóżka z koleżanką. Nigdy nie zrobiłabyś czegoś podobnego. Dla ciebie wierność to podstawa związku.
- Więc dlaczego?
Thomas parska. Obracając w dłoniach kubek, opiera się wygodniej o oparcie kanapy. Wygląda, jakby nie umiał zebrać w garść swoich uczuć i przekształcić je w słowa, jakby nawet najprostsze zdanie było równie trudne, co zdobycie złotego medalu na igrzyskach. Marszczy czoło, oddycha głęboko, wierci się niespokojnie. Ale nic nie mówi.
Może faktycznie nie ma w tym temacie rzeczy prostych do sformułowania, może cały ten problem jest bardziej złożony niż ci się wydawało. W końcu świat nie jest biało-czarny, a każdy medal ma dwie strony. Tylko, że to wciąż nie to, na co czekasz.
- Myślałam, że bardziej pogubioną już nie mogę być - wzdychasz, gdy cisza się przedłuża, a z ekranu telewizora znika sitcom, by ładna blondynka mogła zachęcić widzów do kupna jakiegoś cudownego płynu do naczyń. Co za ironia, że nawet w chwilach totalnej rozsypki, zwykły, prozaiczny świat macha do ciebie, jakby chcąc powiedzieć: "Hej, nie zapominaj o mnie".
Morgenstern posyła ci krzywy uśmiech.
- Nigdy nie jest tak źle, by gorzej być nie mogło.
- Nie pomagasz - odpierasz, wywracając oczami, choć, o dziwo, nie czujesz się zirytowana tą uwagą. Spoglądasz uważnie na Thomasa, on patrzy na ciebie. Nie próbujesz bronić się przed nim gniewem czy sarkazmem, nie wznosisz między wami żadnego muru, pozwalasz mu zobaczyć siebie taką bezbronną, poranioną i pogubioną. On również nie chowa się przed tobą. Może nawet nigdy tego nie robił, tylko to ty byłaś za bardzo zaślepiona własnymi problemami, by zobaczyć, że jego oczy pozbawione są blasku. Zawsze patrzyłaś na niego przez pryzmat jego sukcesów i piedestału, z którego przecież spadł. Na jakiś sposób jest jak ty.
Przygryzasz dolną wargę i spuszczasz wzrok, spłoszona ostatnią myślą.
- Wiem, że nie poukładam tego, co czuję, póki nie porozmawiam z Isaakiem - wyznajesz nagle, kreśląc palcem jakieś znaczki na kubku. Nie rozumiesz tego, ale z każdym wyrzucanym z siebie słowem jest ci lżej na duszy zupełnie, jakbyś zrzucała z siebie bolesne brzemię. Może potrzebujesz wypowiedzieć na głos swoje żale, a może tylko obecność kogoś, kto w żaden sposób nie będzie cię osądzać, wpływa na ciebie kojąco. - Ale boję się tego, co mogę od niego usłyszeć. Chciałabym, żeby było tak jak przedtem, zanim...
- Już nie będzie, jak przedtem - mówi cicho Thomas. - Nawet jeśli się pogodzicie i znowu będziecie szczęśliwi. Takie rzeczy zawsze zmieniają sytuację.
Podnosisz na niego wzrok.
- Jak bardzo zmieniły twoją?
Przez chwilę milczy, jakby zastanawiając się nad twoim pytaniem. Powoli nabiera w płuca powietrza, ważąc każde słowo.
- Wywróciły wszystko do góry nogami. I tylko jeden element został na swoim miejscu. Lilly.
Nieświadomie wstrzymujesz oddech, kiedy różne fragmenty thomasowego życia układają ci się w jakiś spójny obrazek. Przez chwilę przyglądasz się temu, co dostałaś, nie wierząc własnym oczom. Kiedy myślałaś o sytuacji Morgensterna, zawsze widziałaś jego, Kristinę i tamtą kobietę uwikłanych w skomplikowanym układzie. Ale dziecko? Dziecko zmienia wszystko. Dlaczego więc, kiedy czytałaś te wszystkie plotki i doniesienia na temat prywatnego życia Thomasa, nie zwracałaś uwagi na fakt, że mężczyzna ma dziecko, że wiążąc się z inną kobietą, rozbił swoją rodzinę?
- Nie rozumiem - próbujesz hamować złość, jaka w tobie wzrasta, ale marnie ci to wychodzi. Nawet nie wiesz, dlaczego to tak na ciebie podziałało, przecież takie rzeczy dzieją się na świecie ciągle. - Miałeś Kristinę i Lilly, a mimo to świadomie to wszystko spieprzyłeś?
Morgenstern patrzy na ciebie okrągłymi oczami, jakby nie rozumiejąc twoich słów. Dopiero po chwili, gdy zerwałaś się z kanapy i ruszyłaś do wyjścia, docierają do niego twoje zarzuty. Zatrzymuje cię w przedpokoju, gdy zakładasz kurtkę i, blokując przejście, zmusza cię, byś na niego spojrzała. W jego oczach widzisz tylko ból i rozczarowanie.
- Nic nie robiłem świadomie, okej? - Mówi, a w jego głosie upór miesza się z dziwną desperacją. - Nigdy świadomie nie skrzywdziłbym najbliższych mi osób.
- Ale zrobiłeś to - podkreślasz, twardo patrząc mu w oczy. Już nie widzisz w nim kogoś podobnego do ciebie. Nie jest też bohaterem, który spadł na ziemię przywołany przez rzeczywistość. Zrobił coś podłego, ohydnego, sprofanował najświętszą dla ciebie wartość.
Blondyn łapie cię za ramiona, desperacko wbijając w ciebie błagalne spojrzenie. Jeśli zdążyłaś złapać z nim jakąkolwiek nic porozumienia, to właśnie została brutalnie przerwana.
- To był zły pomysł, bym tu dzisiaj przychodziła - mówisz gorączkowo, wyrywając się z rąk Thomasa i nachylając się, by założyć buty. - Chyba nie z tobą powinnam rozmawiać o...
Wyprostowujesz się i ze skrępowaniem poprawiasz szal.
- Nawet nie znasz całej historii - głos Thomasa jest tak chłodny, że aż nieprzyjemny dreszcz przebiega ci po plecach. - Pewnie naczytałaś się tych cholernych bzdur w brukowcach, co?
Zaciskasz usta w wąską kreskę i, omijając blondyna, chwytasz dłonią klamkę drzwi.
- Dlaczego nigdy nie dajesz wytłumaczyć sobie tego, co naprawdę się zdarzyło, tylko wiecznie uciekasz? Przede mną, przed Isaakiem, przed samą sobą?
Nie chcesz go słuchać. Naciskasz klamkę i wychodzisz na zewnątrz, a słowa Thomasa giną w nocnym powietrzu. Znowu coś poszło nie tak. Jak ostatnimi czasy wszystko.
***

I was so sure
but I fell so short
I thought I'd stand tall and shake the ashes off
I told myself that I could be strong
I was so sure


***
(Wiem, że Thomasowi nie po drodze z amerykańskimi sitcomami, ale ten overowy je lubi, okej?)

Przepraszam za opóźnienie! Ubzdurałam sobie, że zanim dodam rozdział (który swoją drogą, mam już napisany), muszę wrzucić jeszcze jedną scenę, coby było bardziej logicznie i spójnie. Wyszło, jak wyszło, sama nie wiem, co próbuję powyżej przekazać. Coś poszło w tą stronę, w którą nie powinno, ale gdybym kolejny raz zaczęłabym zmieniać ten rozdział, to pewnie nigdy bym go nie skończyła. A ja przecież muszę dokończyć jakoś to opowiadanie. Jakoś, no właśnie.

Zmieniając temat, z kim będę dmuchać skakajcom pod narty na Wielkiej Krokwi już w przyszły weekend? :D



5 komentarzy:

  1. Elena ma w sobie coś takiego... ciężko określić co. Może chodzi o to jak rozkładasz na kolejne rozdziały jej cierpienie. Są takie chwile, kiedy wydaje się, że jest naprawdę silna, innym razem bije od niej kruchość i zagubienie. Nie jest łatwo odnaleźć się w rzeczywistości, która okazuje się nijak nie pasować do tego, co o niej myślimy. Zdrada pozbawiła ją wszystkiego, co miała i w co wierzyło. Wciąż czuje, że jej miejsce jest w ramionach Isaaka. Mimo to nie jest raczej typem kobiety wybaczającej, choć pewnie starałaby się to zrobić, wierząc w małżeństwo, w szczęście dzielone z tym jedynym. Nie chce nawet wrócić do miasta, w którym razem żyli. Może jeszcze nie teraz, ale myślę, że w końcu uda jej się odgrodzić od tamtego życia i zbudować nowa. Gdy przestanie uciekać, bo z tym akurat Thomas trafił w sedno.
    I ta ich rozmowa. Wszystko wyglądało dobrze. Zaczęła się przed nim otwierać, a coś takiego zawsze pomaga poukładać sobie problemy w głowie. Tylko... nie usłyszała tego, co chciała usłyszeć. Więc uciekła.
    Co tu dużo mówić, chyba nikt nie potrafi tak jak Ty urealniać bohaterów i poszczególne sytuacje. Kocham to, co tutaj kreujesz. I ogólnie Twoje pisanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie wiem jak Ty to robisz, że każda piosenka, którą podkładasz do rozdziału jest tak idealna i pogłębia specyficzny nastrój całego tego opowiadania. To, co robisz ze mną treścią, ale i muzyką jest nie do opisania. Mam ochotę zamknąć się w swojej kulce i myśleć, myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć. O wszystkim na czym mi zależy, czego nie mogę mieć, czego się boję, etc. To naprawdę niesamowita sprawa, że tak wpływasz na czytelnika. Mówiłam Ci już jak bardzo kocham śmiać się z Twoich wszystkich patusów do bólu brzucha i płakać sobie z Tomaszka, a wcześniej Manuela? Pewnie mówiłam tysiąc razy. No nic.
    Zawsze gdy czytam tutejsze rozdziały mam dreszcze. Miałam i tym razem. Może to sposób w jaki ścierają się ze sobą światy Eleny i Thomasa? Może to ich smutek? Albo to, jak rzeczywiste jest ich cierpienie? Chyba wszystko na raz. Rany, nie masz pojęcia jak ja to kocham.
    Kurczę, wydawało się, że w końcu znajdą wspólny język. Chociaż... Thomas jest tym, który jest otwarty na porozumienie między nim a Eleną. Do tej pory to ona się blokowała, nie potrafiła przyswoić, że każdemu coś nie wychodzi w życiu. Ale już zaczęli rozmawiać, dogadywać się, nawet dało się wyczuć między nimi odrobinę luzu... i nagle Elena wróciła do punktu wyjścia. Ale dlaczego mielibyśmy się dziwić jej reakcji? Dlaczego, skoro Thomas zniszczył to, o czym ona marzyła? Racja, ona nie zna całej historii, ale to takie ludzkie, że nie chce słuchać tłumaczeń i po prostu ucieka. To tylko sprawiło, że Elena w moich oczach zyskała na swojej rzeczywistości.
    A Thomas? Zakładam, że w następnym rozdziale poznamy jego perspektywę tego spotkania. I jemu też nie będziemy się dziwić. Wiemy, co zrobił, wiemy, co nim kierowało, ale nie wiemy jeszcze jak on patrzę na tę sytuację w kontekście tego, co łączy go z Eleną.
    Nie ma tu tych złych, ani tych dobrych. Oboje znajdują się na tym samym poziomie ludzkiego pogruchotania. I tak bardzo bym chciała, aby się razem z niego podnieśli.
    Nie mam słów, Cam. Nie mam słów. Kocham to miłością ogromną jak największa skocznia na świecie, a nawet jeszcze większą. Uściskam Cię za to jak Goran Pero. <3 I jak pięknie jest móc napisać tutaj: do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozpiszę się za bardzo (po prostu chcę, żebyś wiedziała, że masz we mnie swoją czytelniczkę) - jestem zachwycona 12! Cud, miód i malinki z cukrem!
    Czekam na 13! Z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  4. ech, Cam, my chyba mamy podobny zapłon :D
    no, dobra, ale już jestem!
    Elena. Elena, która chyba do końca sama nie wie, czego chce. jednocześnie pragnie wyjaśnić powód, dla którego znalazła się w swojej obecnej sytuacji, a trochę, a może nawet więcej niż trochę się tego obawia. tylko że czasem nie ma powodu, prawda? rzeczy się dzieją, wbrew czyjejś woli albo po prostu się dzieją. bez analizowania. bez zastanowienia. ciekawa jestem, jak było w tym przypadku i czy Elena w końcu zdobędzie się na rozmowę z Isaakiem.
    trochę po przeczytaniu morgoksiążki zmieniło się moje patrzenie na... no, wiadomo na co. i uważam, że Elena potraktowała Tomaszka niesprawiedliwe, wrzucając go do jednego worka z Isaakiem i innymi mężczyznami, którzy dopuścili się zdrad. tym bardziej jestem na nią zła, że nie pozwoliła mu się wytłumaczyć. bo przecież bez tego, po przeczytaniu kilku relacji internetowych czy kilku brukowcowych artykułów nie jest w stanie zrozumieć.
    zastanawiam się, kiedy Elena będzie gotowa, by stanąć twarzą w twarz z tym, co ją spotkało. z Isaakiem. z prawdą. i czy pozwoli Thomasowi stać wtedy obok niej. albo chociaż wyjaśnić mu to, co stało się w jego życiu.
    czekam na następny, Cam i mam nadzieję, że tym razem go nie przegapię!

    OdpowiedzUsuń
  5. chciałabym napisać jakiś sensowny komentarz, ale nope.
    Ech, liczyłam, że Elena sobie szczerze z Morigm pogada i sobie nawzajem pomoga,a le to chyba za wcześnie, co?
    A ona tylko na niego nakrzyczała, meh.
    Podoba mi się klimat, w jakim utrzymujesz to opowiadanie. Taki jakby ...melancholijny.

    OdpowiedzUsuń