To nie żaden koniec świata. To dzień jak
co dzień. Sąsiadka z góry od pół godziny odkurza swoje mieszkanie, przez
uchylone okno przedostają się szczątki rozmów przechodniów, a w telewizorze
stojącym w kącie pokoju austriaccy skoczkowie właśnie zostają wicemistrzami
olimpijskimi.
To tylko tobie świat wymyka się z rąk,
roztrzaskując się w mgnieniu oka, a ty jedynie możesz się temu z boku biernie
przyglądać. Już nic nie uratujesz, nie zbierzesz tych szczątek i nie
skleisz ich tak, by chociaż przypominały twoje wcześniejsze życie. Nic już nie
będzie tak jak dawniej.
Nawet nie płaczesz. W ciszy stoisz na
przeciwko męża, mocno zaciskając dłonie w pięści. Czujesz przerażającą pustkę w
sercu zupełnie jakby jakaś cholerna czarna dziura wciągnęła wszystkie twoje
emocje. Twój wzrok jest martwy, nie ma w nim cienia zawodu, bólu czy
rozczarowania. Nie masz siły, by krzyczeć, jesteś już zmęczona. Zmęczona
kolejnymi porażkami, ciągłą drogą pod górkę, rozczarowaniami, które raz po raz
uderzają w twoje serce. Poddajesz się, tak po prostu. Nie widzisz innego
wyjścia, nie chcesz walczyć o coś, co przestało mieć rację bytu, o coś, czego
naprawić się nie da.
Nie chcesz walczyć o siebie.
Jedynie chcesz zamknąć oczy i spać snem
bez snów.
- Elena, powiedz coś. - Isaak w końcu
ośmiela się podnieść na ciebie wzrok. Jego ciemne tęczówki wypełnione są
przerażeniem i wyrzutami.
Kręcisz tylko głową i siadasz na kanapie,
wlepiając wzrok w telewizor. Dekoracja kwiatowa, uśmiechnięci skoczkowie,
którzy właśnie osiągnęli sukces. Co za ironia.
- Do cholery, powinnaś krzyczeć, wyzywać
mnie, rzucać talerzami, cokolwiek. - Brunet bezradnie klęka przed tobą,
próbując nawiązać z tobą kontakt wzrokowy. Widzisz jak na jego twarzy odbija
się panika, jak mocno ściska usta, hamując słowa, które pchają mu się na język.
Wie, że cię zranił, ale dlaczego nie miał tej świadomości, gdy to robił?
Bierzesz głęboki wdech. Jesteś spokojna,
zupełnie opanowana. Bo przecież nic wielkiego się nie stało, żaden koniec
świata nie nastąpił. To tylko tobie wszystko wali się na głowę, przygniatając
czymś, co wspierało całe twoje dotychczasowe życie.
Tak nagle i niespodziewanie straciłaś
wszystko, zostałaś z pustymi rękami, pustym sercem. W zaledwie przeciągu kilku
dni upadłaś na same dno. I nie było przy tobie nikogo, kto ochroniłby cię przed
twardym podłożem.
- Spakuj się i wyjdź. - Mówisz chłodno.
Isaak bez słowo się podnosi i kieruje się
do waszej sypialni. Słyszysz jak spod łóżka wyciąga walizkę, jak po kolei
otwiera szafy i wyciąga swoje ubrania. Po kilku minut dobiega cię charakterystyczny
zgrzyt zamykanego zamka. Więc to koniec. Bezlitosny koniec.
- Przepraszam. - Słyszysz.
Nie odpowiadasz. Nie chcesz jego
przeprosin. Zdradził cię. Potraktował jak jakąś zabawkę, jak chwilowy kaprys. I
to po tych wszystkich, wspólnych latach. Przecież byliście tacy szczęśliwi, przecież
nic nie zapowiadało żadnego końca.
Wszystko nadeszło tak niespodziewanie i
spadło na ciebie jak lawina. Nie byłaś na to przygotowana. Kompletnie nie
spodziewałaś się, że twoje dobra passa zostanie tak brutalnie przerwana -
strata pracy, zdrada męża. Co jeszcze może się stać? Wypadek? Choroba? Śmierć?
W tym momencie jest ci wszystko jedno.
Gdy za Isaakiem zamykają się drzwi,
czujesz jak zaczynasz się kruszyć. Element po elemencie rozpadasz się na
części, nawet nie próbując się przed tym ochronić. Zalana bólem nie do opisania
wybuchasz spazmatycznym płaczem i przybierając pozycję embrionalną
przepłakujesz całą nocą. Nie ma w tobie ani krzty nadziei na lepsze jutro ani
odrobiny wiary w to, że jeszcze poskładasz swoje życie.
Sięgnęłaś dna.
you caused my heart to bleed
and you still owe me a reason
cause i can't figure out why...
************
Dziękuję za Wasze komentarze pod pierwszym rozdziałem i Waszą wiarę we mnie i w to opowiadanie. Mega motywacja. Mam nadzieję, że mimo jeszcze niekonkretnych pomysłów uda mi się przekazać to, co chcę i że spełnię moje i Wasze oczekiwania. W ramach ogłoszeń parafialnych: rozdziały nie będę się pojawiać regularnie.
A teraz idę się pomęczyć ze słowotwórstwem. Trzymajcie się ciepło <3
Długość rozdziału to chyba mój jedyny zarzut, bo poza tym jest pięknie i smutno. Ani trochę nie dziwię się Elenie, że postanowiła wyrzucić Isaaka z mieszkania (i swojego życia również), bo zdrada jest czymś, co nie jest łatwo wybaczyć. I to zdrady po spędzonych razem latach, kiedy zapewne miało się wspólne plany i marzenia. Może i Elena sięgnęła dna, ale przyszedł moment, by się od niego odbić i zacząć na nowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny! :*
PS. Piosenka do rozdziału - cudo!
Od dna należy się odbijać i wierzę, że Elena to zrobi. Każdy czasem upada. Upadek jest tak samo ludzki i naturalny, co stanie na nogach. Przecież ciągle upadamy, pierwsze, czego się uczymy jako dzieciaki to jak upaść, by wyrządzić sobie najmniejsza krzywdę. Tylko robiąc kolejne kroki nauczymy się utrzymywać równowagę.
OdpowiedzUsuńCam, to jest piękne. Wszystko takie harmonijne, zgrane i w pełni oddające to, co czuje Elena. Powinna być rozhisteryzowana, tymczasem zachowuje kompletny spokój, rozpadając się wewnątrz. I ja czytając to byłam (zdecydowanie) zbyt spokojna, ale gdzieś wewnątrz żarzyła się świadomość co się wydarzyło. I to niepokoiło.
Dobra, mogłoby być dłuższe. Ale w zasadzie jakość tego rozdziału kompletnie przyćmiła ilość, a chyba o to chodzi.
Cudo! Czekam na ciąg dalszy!
Piękne, dramatyczne i jednocześnie takie smutne. Elenie świat wali się na głowę i podchodzi do tego tak spokojnie. Nie codziennie wywala się z mieszkania bliską osobę z którą była szczęśliwa kilka lat.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy, buziaki:*
Zabawne, że przed chwilą skończyłam czytać kolejną część wyskoków w Ga-Pa, a tu nagle taki przeskok.
OdpowiedzUsuńJest kompletnie inaczej, ale podoba mi się bardzo. Tyle tu uczuć, dodatkowo z płyty leci sobie 'Photograph' E. Sheerana... naprawdę nie sposób pozostać niewzruszonym.
Piszesz tak genialnie, że wszystkie twoje historie wywołują we mnie skrajne uczucie i o ile przy pacie ryczę ze śmiechu, to tutaj ryczę, bo mi się smutno. A ponoć jestem wyjątkowo niewrażliwym człowiekiem...
Czekam na ciąg dalszy i szczerze życzę ci, żebyś dotrwała do końca.
Całuję :*
Wyjątkowo krótki rozdział, ale podoba mi się :) Jestem ciekawa co wymyślisz, bo takiego pomysłu jak ten jeszcze nie wiedziała. Taki nieszablonowy, że zwraca uwagę :).
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwinięcie :)
E_A
Świetny rozdział, szkoda tylko, że taki smutny... i krótki :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Elenę, bo chociaż nie jest jej łatwo, to ona podchodzi do tego wszystkiego z takim... stoickim spokojem. Masz u mnie ogromny plus za emocje, które przelewasz w swoją historię, bo jest ona naprawdę wyjątkowa i taka... inna.
Piękny soundtrack ♥
Buziaki :**
Szkoda, że smutny :( A tak to piszesz wspaniale, zostaję na dłużej :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na pierwszy rozdział :) http://loveyoumore-opowiadanie.blogspot.com/
Byłam tu kiedyś, a teraz wpadłam zobaczyć, co nowego słychać;)
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo krótki, znowu stworzony głównie z emocji i znowu świetnie mi się czytało. Świetnie przekazałaś uczucia, które towarzyszyły bohaterce i smutno mi było razem z nią. To straszne, kiedy ukochana osoba zdradza, także nie dziwię się jej załamaniu. Jestem tylko ciekawa, dlaczego to się stało, co pchnęło tego mężczyznę do takiego czynu... Może ten związek da się jeszcze uratować?
Zaciekawiłaś mnie, serio! ;) Lubię teksty bazujące na emocjach i ukazujące wnętrza bohaterów. A tu z pewnością mogę to znaleźć.
Pozdrawiam! ;)
I zapraszam też do siebie:
sila-jest-we-mnie.blogspot.com