Wbrew wszystkiemu twierdzisz, że jednak jesteś
tchórzem.
Bo niby jak inaczej wytłumaczyć to, że bez słowa
zostawiłeś Elenę w hotelu i na skocznię udałeś się w towarzystwie drużyny?
Celowo próbowałeś opóźnić rozmowę z nią, tak jak teraz celowo nie podchodzisz
do niej, choć stoi zaledwie kilkadziesiąt metrów od ciebie. Stać cię jedynie na
bezosobowe kiwnięcie głową na przywitanie zupełnie jakby była obojętną ci
osobą, a nie... No właśnie, kim?
Wzdychasz sfrustrowany, zły. Nie pierwszy raz zastanawiasz
się jak to jest, że czasami jeden, nawet mały błąd może być aż tak opłakany w
skutkach.
Może życie właśnie polega na tych wszystkich
detalach, które - choć niepozorne - mają diametralny wpływ na los?
Jak na przykład nieśmiały uśmiech Silvii skierowany
wyłącznie do ciebie. Jak złe ułożenie nart. Jak zagubione oczy Eleny.
Niby nic, ale w rzeczywistości nic znaczy całkiem
dużo.
Jaką przyjdzie ci teraz zapłacić cenę za tych kilka
minut podczas, których być może zburzyłeś wszystko, co z taką cierpliwością
budowałeś między sobą a Eleną?
Zerkasz niepewnie na kobietę. Oddałbyś wiele za
możliwość przeczytania jej myśli. Czy znowu się na ciebie zamknie? Zacznie cię
odpychasz? Ucieknie?
A może dzielnie przeczeka aż sztorm wokół was
ucichnie?
Przełykasz głośno ślinę. Gdyby chciała uciec, nie
byłoby jej tutaj teraz, prawda? Pewnie już dawno siedziałaby w autobusie do Villach,
byle jak najdalej od ciebie.
Ale jest. I to na pewno coś znaczy.
- O co chodzi?
Przenosisz wzrok na Gregora i dostrzegasz jak
ironicznie przewraca oczami. Po chwili uświadamiasz sobie, że nie usłyszałeś
żadnego słowa z jego pięciominutowego monologu. Twoje myśli całkowicie
zaprzątnęła Elena.
Wzdychasz głośno.
- Czasami mam wrażenie, że nie potrafię utrzymać
żadnej relacji z kobietą. - Wyznajesz, czując jak na twoje policzki wpełza
zdradziecka czerwień; rumienisz się zupełnie jak przyłapany na gorącym uczynku
nastolatek.
Schlierenzauer patrzy się na ciebie badawczo, po
czym zerka w kierunku Eleny, a jego oczy momentalnie robią się okrągłe jak
spodki.
- O kurwa, nie mów, że... przespałeś się z nią!
- Ciszej! -
Syczysz, krzywiąc się. Jeszcze tego ci brakowało, by jakiś dziennikarz coś
podłapał, a świat dowiedziałby się o twoim kolejnym romansie. - Nie. W sumie
było blisko. Ale nie.
Gregor nadal gapi się na ciebie w osłupieniu.
Pewnie ma cię za kretyna. Wcale by cię to nie zdziwiło, sam uważasz, że jesteś
totalnym idiotą. Przymykasz na chwilę oczy i oddychasz głęboko. Niestety, kiedy
unosisz powieki, nic się nie zmieniło, świat wciąż jest taki sam, a sytuacja
między tobą a Eleną jest niejasna.
Cóż, w końcu będziesz musiał z nią porozmawiać.
Schlierenzauer prycha cicho.
- Zawsze musisz się w coś wpakować. - Oświadcza,
wpychając ręce głęboko w kieszenie sportowych spodni.
Przewracasz oczami zły na siebie. Ma rację. Zawsze
musisz się w coś wpakować jakby życie bez problemów było dla ciebie za nudne.
- Byłem trochę pijany, okej?
Skoczek wzrusza ramionami, pilnie obserwując twoją
twarz. Czujesz się niekomfortowo pod jego oceniającym spojrzeniem, więc
odwracasz wzrok w stronę skoczni. Zaraz powinna rozpocząć się ostatnia w tym
sezonie seria.
- Podoba ci się czy jak?
Cały się spinasz, gdy słyszysz jego pytanie. Czy on
tak serio? Przygryzasz wargę, bijąc się z własnymi myślami. Zmieszany pocierasz
twarz w nadziei, że ten drobny gest oczyści twój umysł.
Podoba ci się, jak to w ogóle rozumieć?
- Nie myślałem nad tym. - Urywasz. Owszem, już
dawno zauważyłeś, że Elena jest atrakcyjną kobietą. Ale to przecież nic nie
znaczy. Wiele kobiet uważasz za piękne. Owszem, lubisz ją, ale czy lubisz ją w
ten szczególny sposób? Jak odróżnić przyjaźń od czegoś więcej? I czym jest to
"coś więcej"? - Wydaje mi się,
że nie. - Mówisz po chwili nieco speszony.
Na twarzy Gregora wykwita jego irytujący, wszystkowiedzący
uśmieszek, który nigdy nie zwiastuje czegoś dobrego.
- Wydaje? - Pyta cicho, po czym przewraca oczami. -
Ostatnio wydawało ci się, że nie podoba ci się Silvia i co z tego wyszło?
Zaciskasz mocno usta na wspomnienie Silvii. Czujesz
dziwny ciężar w brzuchu, ręce ci drżą, myśli wirują. Przypominasz sobie rozmowę
z Gregorem, kiedy skoczek po raz pierwszy zauważył twoją zażyłość z Silvią.
Zbyłeś go wtedy z łatwością. Teraz wiesz, że cokolwiek nie powiesz, Schlieri
podejdzie do tego z dystansem. Wszyscy uczymy się na błędach, czyż nie?
- To była całkiem inna sytuacja. - Wyduszasz
wytrącony z równowagi. Nie rozumiesz sugestii Gregora, przecież te dwie
historie nie mają żadnego punktu stycznego, żadnego cholernego podobieństwa.
A Elena to twoja przyjaciółka. A z przyjaciółkami
nie nawiązuje się przelotnych romansów. A już na pewno Elena nie jest
odpowiednią kobietą do takich zażyłości.
- Na pewno? - Schlierenzauer rzuca ci znaczące
spojrzenie, po czym odchodzi, zostawiając cię samego z natłokiem skołtunionych
myśli.
***
Jeszcze kilkanaście minut temu byłeś pewien, że to,
co się wczoraj zdarzyło to tylko skutek kilku drinków i przedłużającej się
samotności. Teraz, po nieoczekiwanej sugestii Gregora, nie jesteś już niczego
pewien. Myśli, tak niedawno klarowne, teraz wydają się kłębić i plątać jak
włóczka, która wpadła w ręce Lilly i którą dziewczynka uznała za świetną
zabawkę.
Gregor postawił w twojej głowie wielki znak
zapytania, sprawił, że zacząłeś zastanawiać się nad kwestią, która przecież -
gdyby nie on - w życiu nie przyszłaby ci na myśl.
Co jeśli ma rację? Co jeśli Elena zupełnie
niepostrzeżenie wdarła się do twojego serca? Może gdzieś między waszymi rozmowami
i nieoczywistym podobieństwem staliście się sobie bliżsi niż powinniście? Może
patrząc na nią, ujrzałeś coś, czego szukasz od dawna?
Potrząsasz gwałtownie głową. To po prostu
niemożliwe. Od początku traktowałeś ją jak przyjaciółkę - nikogo więcej.
Chciałeś jej pomóc skleić serce, bo myślałeś, że może w ten sposób jakoś
odkupisz swoje winy. A to, co zdarzyło się po powrocie do hotelu ma swoje
logiczne wyjaśnienie. I tu nawet nie chodzi o alkohol. Ty po prostu nie umiesz
być sam. Potrzebujesz kogoś, kto będzie trwał u twojego boku. Nieprzywykły do
niebycia w parze, czujesz, że kogoś ci brakuje.
A Elena była tak blisko.
Wypuszczasz z płuc powietrze. Sam już nie wiesz, w
co powinieneś wierzyć. Nie wiesz, czy możesz ufać sobie. Ostatnio wszystkie
twoje osobiste decyzje miały dramatyczne finały. Cokolwiek byś nie zrobił, ktoś
i tak zostawał zraniony. Więc może teraz najlepiej będzie zostawić wszystko
losowi i czekać, aż sprawy się poukładają bez twoich ingerencji?
Zresztą teraz najważniejsze jest, abyś wrócił na
skocznię tak pewny siebie, jaki byłeś zanim zdarzyły się te wszystkie upadki.
Przede wszystkim musisz skoncentrować się na sporcie i odsunąć na bok to, co
może cię rozproszyć, grubą kreską oddzielić te niezidentyfikowane uczucia i
poplątane myśli.
Nie chcesz teraz pakować się w jakiekolwiek - uh -
miłości. A już na pewno nie z kobietą, która jeszcze nie do końca pozbierała
się po rozstaniu z mężem. To mógłby być zabójczy krok.
Nie mniej jednak najpierw musisz porozmawiać z
Ebeling. A teraz, jak zauważasz, trafia się dobra okazja. Kobieta stoi sama w
pobliżu barierek z twarzą zwróconą ku skoczni. Ramiona ma zgarbione, dłońmi
mocno obejmuje metalowy drążek. Bierzesz głęboki wdech i kierujesz się w jej
stronę, zanim znowu stchórzysz. Zdążasz jeszcze zauważyć pełne obawy spojrzenie
Schlierenzauera. Nie ufa ci i wcale mu się nie dziwisz.
Zatrzymujesz się obok Eleny, pilnując by dystans
między wami nie był ani za mały ani za duży. Opierasz się o barierkę, po czym
przyglądasz się jej profilowi. Czego powinieneś się spodziewać?
- W porządku? - Pytasz cicho, nie znajdując
lepszych słów. Nie wiesz, co powiedzieć, by nie pogrążyć was jeszcze bardziej.
W tej chwili stąpacie po cienkim lodzie, jeden niepomyślny krok i wszystko może
się po prostu skończyć.
Brunetka rzuca ci szybkie, oceniające spojrzenie,
po czym z powrotem skupia wzrok na skoczni.
- Chyba.
Wiesz, że nie możesz odwlekać rozmowy o TYM w
nieskończoność. Mimo to, gdy otwierasz usta, nie wychodzą z nich te słowa,
które tak nieporadnie próbowałeś wcześniej dobrać. Zamiast nich pojawiają się
myśli bezpieczniejsze, nie posiadające tak dużego znaczenia.
- Po powrocie do hotelu chcę pogadać z Pointnerem,
więc pewnie dopiero pod wieczór będziemy wracać do Villach. Masz coś przeciwko
temu?
- Nie, coś ty.
- Okej.
Przez chwilę masz ochotę stchórzyć i odejść bez
poruszenia najważniejszej kwestii. Szybko jednak się opamiętujesz. Im prędzej
poukładasz sprawy między wami, tym szybciej będziesz mógł skupić się na sobie i
swoim powrocie na skocznię.
Bierzesz głęboki wdech. Raz kozie śmierć.
- Co do wczoraj... Głupio wyszło. - Wyduszasz,
czując ucisk w żołądku. Znaleźliście się w naprawdę niezręcznej sytuacji i jakikolwiek
powrót do chwili sprzed kilku godzin powoduje, że czujesz się po prostu
zawstydzony.
Elena momentalnie sztywnieje. Zaciska dłonie tak
mocno wokół barierki, że knykcie jej bieleją. W końcu jednak wzrusza obojętnie
ramionami.
- Byliśmy pijani. - Stwierdza opanowanym tonem.
- Taak. - Potakujesz. Nie potrafisz dostrzec tego,
co kryje się pod maską jej złudnego spokoju. - Nie chciałbym, żeby to zmieniło
cokolwiek między nami. - Mówisz ostrożnie.
Kąciki ust Ebeling delikatnie się unoszą.
- Ja też.
Nabierasz powietrza w płuca. To nie jest łatwa
rozmowa, ale wasze rozmowy często są takie. Na jakiś sposób zdążyłeś się do
tego przyzwyczaić.
- Więc znielubisz mnie ponownie? - Próbujesz nieco
rozładować napięcie między wami.
- Yhym. Ani nie polubię za bardzo. Masz to jak w
banku.
Krótkie, ostre ukłucie gdzieś w okolicy serca. Cholerny Schlierenzauer.
Ale też ulga. To wiele upraszcza między wami. Albo
tylko tobie. Nie masz pojęcia, jak rozszyfrować Elenę. Trzyma dystans, bo
żałuję czy może coś poczuła?
- Cieszę się. - Klepiesz kobietę w ramię. Czujesz
jak brunetka wzdryga się pod twoim dotykiem, najpewniej mając w pamięci tamte
chwile.
Możecie się starać zapomnieć, ale te pocałunki
jeszcze przez długi czas będą stanowić gruby mur postawiony między wami.
Postanawiasz dać wam trochę wytchnienia od swojej
wzajemnej obecności. Uśmiechasz się do kobiety, po czym kierujesz się w stronę
austriackiego domku.
W głowię wciąż masz pełno znaków zapytania.
***
Atmosfera między wami jest tak gęsta, że można by
było ją nożem ciąć.
Nie rozumiesz tego. Myślałeś, że uda wam się
przejść po waszej krótkiej rozmowie do porządku dziennego, że zapomnicie i
będzie prawie jak dawniej.
Tymczasem od czasu wyjazdu spod hotelu żadne z was
nie odezwało się ani słowem. Próbujesz skupić się na drodze, a Elena wpatruje
się w migoczące za oknem krajobrazy. Żadnej interakcji. Zupełnie nic.
Nie wiesz, jak podsumować ten weekend. Oddzielnie
zrobiliście duży krok do przodu, natomiast w waszej relacji nastąpił regres.
Znowu nie czujecie się swobodnie w swoim towarzystwie, nie potraficie dobrać
odpowiednich słów, jesteście świadomi grubego muru, jaki między wami tkwi.
Cóż, już raz udało ci się przełamać barierę między
wami.
Powoli nabierasz powietrza w płuca. Nie patrząc na
nią, mówisz:
- Pointner ucieszył się z newsa. Pewnie jeszcze trochę
czasu minie, zanim wrócę na skocznię, ale jestem dobrej myśli.
Elena apatycznie odrywa wzrok od okna i niepewnie
zerka na ciebie.
- To dobrze. - Próbuje się uśmiechnąć, ale marnie
jej to wychodzi. - Najważniejsze, że jesteś zmotywowany.
- Tak. Ten weekend i bycie blisko tego świata
uświadomiło mi, że jeszcze nie jestem gotowy, aby odejść.
- Cieszę się.
Kobieta obdarza cię jeszcze jednym bladym
półuśmiechem, po czym z powrotem odwraca twarz do okna, nerwowo naciągając
rękawy kurtki na palce. Czujesz jej zdenerwowanie, to jak próbuje trzymać się
na dystans. Jej też nie chcesz pozwolić odejść. Włączasz prawy kierunkowskaz i
zjeżdżasz na parking przydrożnego zajazdu. Gasisz silnik, układasz ręce na
kolanach i bierzesz głęboki wdech.
- Dlaczego się zatrzymaliśmy? - Pyta z napięciem w
głosie brunetka.
- Chyba musimy coś sobie wyjaśnić. Nie chcę, żeby
było między nami... tak.
Chwilę siedzicie w ciszy, nawet na siebie nie
patrząc. Ganisz siebie w myślach za to, że doprowadziłeś do takiej sytuacji.
Gdybyś tylko mógł cofnąć czas, powstrzymać się przed pocałowaniem Eleny, gdybyś
choć ten jeden raz w życiu najpierw byś pomyślał... Dałbyś wiele, byle tylko
uniknąć chwili jak ta.
Wzdychasz głęboko, przenosząc spojrzenie na
brunetkę. Kobieta siedzi sztywno, ze wzrokiem utkwionym we własnych kolanach.
- Elena, porozmawiaj ze mną. - Mówisz miękko.
Ebeling kręci głowa.
- Nie chcę. - Szepcze. - Nie chcę o tym rozmawiać,
chcę by było jak dawniej. - Przymyka oczy, nie przestając kręcić głową.
- Musimy o tym porozmawiać, jeśli chcemy, by było
jak dawniej.
- A chcesz, by tak było?
Jesteś zaskoczony jej pytaniem, tonem jej głosu.
Przecież to oczywiste, że tego chcesz. Owszem, może nie potrafisz jasno
określić tego, co czujesz do niej, ale poradzisz sobie z tym. I będzie jak
dawniej. Wiesz to.
Tymczasem Elena nabiera w płuca powietrza i
wystrzela kolejnym pytaniem jak z karabinu. Szybko, póki ma odwagę.
- Dlaczego to zrobiłeś?
Tym razem patrzy się na ciebie, marszcząc czoło i
zagryzając wargę. Czeka jak na wyrok.
A ty nie wiesz, co powiedzieć. Wszystkie wyjaśnienia,
którymi karmiłeś wcześniej samego siebie, wyparowują z twojej głowy. Pustka.
Kompletna pustka. Choć zainicjowałeś tę rozmowę, teraz masz ochotę uciec z
samochodu, zostać sam, nie widzieć wyrzutu w jej oczach.
Nienawidzi cię za to, jesteś pewien. Wini cię, nie
chce cię znać. Nie da rady zapomnieć i nadal uważać cię za swojego przyjaciela.
Straciłeś zaufanie, które z takim trudem zdobyłeś.
Spieprzyłeś. Kolejny raz w życie spieprzyłeś.
Zaciskasz mocno dłonie, po czym przenosisz wzrok na
przednią szybę. Pierwsze krople deszczu ciężko uderzają o okno. Próbujesz
skupić się na tym, byle tylko opanować nerwy. Nie masz pojęcia, jak to wszystko
rozegrać.
Bierzesz głęboki wdech.
- Nie wiem. - Mówisz w końcu cicho.
- Nie wiesz? - Wyczuwasz jakby nutkę ironii w jej głosie.
Wzruszasz ramionami.
- Po prostu nie wiem. A ty? - Rzucasz wyzywająco,
patrząc prosto w jej oczy. Nie rozumiesz, dlaczego cię atakuje, ale odpowiadasz
jej tym samym. Też przecież miała w tym udział.
Chociaż gdyby nie ty, do niczego by nie doszło.
- Nie wiem. - Z Ebeling jakby uchodzi powietrze. Z
westchnięciem opiera się o fotel, splata dłonie i opiera je o kolana. - Będzie
lepiej, jeśli przez jakiś czas nie będziemy się widywać. - Mówi głosem wypranym
z emocji, nie zaszczycając cię ani jednym spojrzeniem.
Zamierasz. Z niedowierzaniem otwierasz szerzej
oczy. Czujesz jak żołądek podchodzi ci do gardła, jak zasycha ci w ustach. Czy
to jakiś surrealisty sen, koszmar, z którego nikt nie chce cię obudzić? Jak to
możliwe, że kilka nic nieznaczących gestów może zaważyć na tym, czy ktoś w jest
w czyimś życiu czy go nie ma?
Chcesz jej to powiedzieć, chcesz powiedzieć to, co
chce usłyszeć. Łapiesz ją za dłoń, niemym gestem prosisz, by na ciebie spojrzała.
- Elena, proszę...
Ale ona tylko kręci głową. Wie lepiej. Woli uciec.
Znowu boi się spojrzeć własnym lękom prosto w oczy.
- Tak będzie lepiej, Thomas. - Szepcze prawie
niedosłyszalnie, wyplątując dłoń z twojego uścisku. - Przez jakiś czas, proszę.
Czujesz jak opuszczają cię siły. Poddajesz się. Ile
razy można powstrzymać kogoś przed zamknięciem się w sobie? Ile razy można
ingerować w czyjeś życie, nalegać, by nie niszczył siebie? Skoro ona tego
właśnie chce, skoro chce zniszczyć wszystko to, co ostatnio zbudowała, skoro
przestało jej zależeć...
Proszę bardzo.
Przekręcasz kluczyk w stacyjce, wrzucasz pierwszy
bieg i wyjeżdżasz z parkingu, pozwalając by cisza dudniła wam w uszach. Gdzieś
w głębi siebie byłeś pewien, że Elena nie jest już tą samą Eleną, którą
spotkałeś w sklepie, gdy ta kupowała butelkę wina. Wierzyłeś, że stanęła na
nogi, że już tak bardzo nie boi się życia z wszystkimi jego konsekwencjami.
Przecież to całkiem ludzkie popełnić błąd. Grunt to zrozumieć go.
Z drugiej strony sam najlepiej wiesz, jak strach
przed ponownym zranieniem potrafi skutecznie człowieka zablokować i ile wysiłku
kosztuje przełamanie go. Każdy kolejny upadek na skoczni ranił bardziej twoją
psychikę niż ciało, zagnieżdżał w twoim umyślę lęk, który budził się zawsze
wtedy, kiedy zasiadałeś na belce startowej. W takich chwilach nie jest łatwo
odepchnąć się i rzucić się - jakby nie patrzyć - w przepaść. Mimo to nigdy nie
pozwoliłeś mu wygrać.
Nienawidzisz przegrywasz najbardziej na świecie.
Dlatego tym bardziej nie potrafisz w pełni
zrozumieć Eleny. Jej obojętności, braku woli walki. Tego, jak pozwala, aby
"rzeczy się działy" bez jej udziału i ingerencji.
Chciałeś zaszczepić w niej jakąkolwiek iskrę,
sprawić, by wzięła sprawy w swoje ręce. Ale nie wyszło, sromotnie poległeś na
tym polu bitwy. Czas się z tym pogodzisz.
Zerkasz na nią kątem oko. Wciąż uparcie wpatruje się
w okno.
Cóż.
Nie możesz zmieniać jej na siłę.
Nagle cisza zostaje przerwana przez typowy dzwonek
nokii. Elena chwyta za torebkę i wyjmuje z jej wnętrza telefon. Zerka na ekran
z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Odbiera.
Kilka nerwowych pytań później wreszcie na ciebie
zerka. Ma oczy pełne łez i drżący głos, gdy mówi, że Isaak, jej mąż, miał
poważny wypadek.
***
is
it dark, where you are
can
you count the stars where you are
do
you feel like you are a thousand miles from home
***
znowu miałam chwilę, w której myślałam po co to wszystko? ale potem przypomniałam sobie obietnicę, którą złożyłam sobie równe dwa lata temu. a obietnic się nie łamie.
także jest rozdział. i to po dwóch tygodniach, a nie po dwóch miesiącach, jak to ostatnio mam zwyczaju hehs