No dobrze, może ostatnio życie Thomasa trochę się
spieprzyło, ale wciąż ma, o co i dla kogo walczyć. Zresztą... sam
je sobie spieprzył.
Zamykasz
klapę laptopa z cichym trzaskiem, odsuwasz sprzęt od siebie i bierzesz głęboki
wdech. Z jednej strony - jeśli wierzyć plotkarskim portalom - Morgenstern to
dupek, zupełnie inny niż ten Morgenstern, którego niegdyś znałaś. Z drugiej
strony może za ostro go potraktowałaś, ale sam się o to przecież prosił. Mógł
się nie wpieprzać do twojego życia, ot co. Czy prosiłaś się o dobre rady,
spojrzenia pełne litości i złote myśli? Nie. Więc niech wszyscy pójdę w diabli
i przestaną obchodzić się z tobą jak z jajkiem.
Umiesz
o siebie zadbać.
*Kłamstwo*
Wielka
czerwona lampka w twojej głowie. Chyba sama już nie wierzysz, że potrafisz
wstać z kolan, otrzepać się i pójść dalej. To nie takie proste. Boisz się w
pojedynkę błądzić we mgle, jaka spowiła twoje życie, boisz się poruszyć w
którąkolwiek stronę. Już nie umiesz ryzykować, jak dawniej. Potrzebujesz kogoś,
kto chwyci cię za dłoń i przeprowadzi przez wszystkie przeszkody.
Potrzebujesz
swojego męża.
*Trzask*
Przymykasz
oczy i liczyć do dziesięciu, czekając aż twój puls zwolni, a chwila lęku
pójdzie w niepamięć. Nienawidzisz tego, że to wszystko stało się takie
skomplikowane. Te wszystkie uczucia, decyzje, nawet zwykłe wstanie z łóżka,
które kosztuje tak wiele energii! Jakby nie można było tak po prostu zamknąć
jeden rozdział i gładko przejść do kolejnego. Nie, bo tu trzeba walczyć,
zdzierać do krwi łokcie, rozbijać kolana o rzeczywistość. Trzeba zagryźć usta i
iść do przodu pomimo porywistego wiatru i błota rzucanego prosto w oczy.
W
tobie nie ma już sił na walkę.
Chyba...
chyba się poddałaś.
Uśmiechasz
się smutno, nieco nostalgicznie. Nawet jeśli się poddasz, nie będziesz mogła
przestać walczyć. Twoje małżeństwo jest - póki co - jednym, wielkim znakiem
zapytania. Przed sobą macie z Isaakiem tylko dwie opcje: wybaczenie albo
rozwód. Nie możecie przecież trwać w tym dziwnym zawieszeniu.
Więc
czas zacisnąć zęby, wziąć do ręki telefon, wybrać numer i nie rozkleić się.
Isaak
odbiera po drugim sygnale. W pierwszym odruchu, gdy dziwny impuls przeszedł,
masz ochotę szybko się rozłączyć, wyłączyć telefon i udawać, że nic się nie
stało. Mimo to zaciskasz mocniej palce na smartfonie i niepewnie witasz się z
mężem.
-
Dzwoniłeś. - Mówisz cicho.
Chwila
ciszy. W słuchawce słyszysz tylko jego miarowi, głęboki oddech.
-
Dzwoniłem. Musimy w końcu porozmawiać, przecież wiesz.
Na
dźwięk jego głosu świat
wiruje ci przed oczami, a serce bije tak mocno, jakby chciało wydostać się z twojego
ciała i uciec, gdzie pieprz rośnie. Tak przynajmniej byłoby lepiej, nie
musiałabyś czuć tego napadu najróżniejszych emocji, pośród których
najsilniejszy jest lęk przed tym, że umiałabyś pokochać go na nowo.
Bo
umiałabyś. Ale nie wiesz, czy chcesz.
-
Jak wrócę do Salzburga, zadzwonię. Na razie... - Wstrzymujesz gwałtownie
powietrze, nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć. Sytuacja wydaje ci się
groteskowa, nieco śmieszna. Nigdy nie miałaś oporów, by rozmawiać z Isaakiem,
przegadaliście wiele nocy, a teraz wyduszenie jednego zdania przychodzi ci z
trudem. - Jeszcze nie mogę z tobą rozmawiać.
-
Rozumiem.
-
Cześć. - kończysz szybko i odsuwasz telefon od ucha, wcisnąwszy wcześniej
czerwoną słuchawkę. Odkładasz komórkę na bok, a sama padasz jak długa na łóżko,
zagrzebujesz się pod kocem i zwinąwszy się w kłębek, pozwalasz, aby kilka
pojedynczych łez spłynęło po twojej twarzy.
Nie
wiesz, czy pojedziesz do Salzburga, bo wtedy zapadnie definitywny koniec, a ty
nie lubisz końców. Nie, gdy znaczą, że trzeba zacząć coś całkiem nowego.
Nie
potrafisz już budować nowych światów.
*
Nie
wiesz, jak to się stało, że siedzisz teraz w pokoju Morgensterna z parującym
kubkiem w ręku. Spięta bierzesz łyka owocowej herbaty, starannie unikając jego
wzroku. Chyba zrobiłaś błąd przychodząc tutaj, ale poczułaś się w obowiązku
przeprosić go za garść ostrych słów, które rzuciłaś mu w twarz.
Chociaż
w świetle faktów rzuconych przez Internet nie chcesz przepraszać za nic.
Właściwie nie rozumiesz, dlaczego jesteś tutaj i chcesz porozmawiać z kimś, kto
zrobił jakieś kobiecie takie samo świństwo, co Tobie Isaak.
Ale...
Tak bardzo potrzebujesz pogadać z kimś z "zewnątrz".
Thomas
też jest zdziwiony twoimi odwiedzinami. Z trudną do odszyfrowania miną siedzi
na krześle obok biurka, dając ci czas i przestrzeń, których ci potrzeba, by
wydusić z siebie cokolwiek.
Także
milczycie.
Niepewnie
prześlizgujesz wzrokiem po jego pokoju. Dużo w nim się zmieniło. Tam, gdzie
niegdyś stała kolekcja jego samochodów, dzisiaj stoi ołtarzyk pełen pucharów i
dyplomów uzyskanych w jakiś młodzieżowych konkursach. Na szafce nocnej
ustawione jest zdjęcie jego córki, obok leży gruba książka. Tylko bałagan
został ten sam.
Nabierasz
powietrza w płuca, zerkając na niego niepewnie.
-
Chciałam cię przeprosić. Niepotrzebnie się uniosłam. Po prostu ostatnio
wszystko jest tak, jak być nie powinno, a ty mi jeszcze bardziej o tym
przypomniałeś. W końcu twoje nazwisko jest dla Austriaków synonimem sukcesu.
Morgenstern
powoli kręci głową, uśmiechając się ironicznie.
- Od
dawna tak nie jest.
-
Przepraszam.
Znowu
chwila ciszy pełnej dziwnego napięcia. O czym możesz z nim rozmawiać? Przecież
już dawno wasze światy straciły punkty wspólne, a nić porozumienia została
zerwana.
-
Powiedz mi. - Zaczynasz cicho, okazując zainteresowanie kubkowi, wokół którego
oplotłaś palce. Zawsze bałaś się poruszać tematy trudne, wolałaś od nich
uciekać, udawać, że problemy nie istnieją. Przywdziałaś maskę tej, która ma
idealne, ułożone życie pełne beztroskiej radości. Problemy nie dotyczyły
ciebie. Może dlatego teraz tak ciężko jest ci przejść przez huragan, w jaki
zamieniło się twoje życie. - Jak to robisz, że zawsze się podnosisz?
Podnosisz
wzrok, obserwując reakcje Morgensterna. Mężczyzna, jakby zamiera, wpatrzony w
ścianę za tobą. Nerwowo oblizuje wargę, wyłamuje palce, jakby w geście
dziwnej bezsilności. Jego
oddech jest ciężki, spojrzenie tak bardzo bezradne. Czujesz, że trafiłaś w
czuły punkt, choć za nic nie potrafisz zrozumieć jego reakcji.
A
jednak, Thomas ma tajemnicy, o których nie wiesz.
- Wiesz, Kuusamo, Titisee-Neustadt,
Kulm... Mimo to, wciąż potrafiłeś powrócić na
skocznie. Jak?
Thomas
marszczy czoło, bierze głęboki wdech, "wraca" do ciebie. Wzrusza
ramionami, siląc się na jakąś nonszalancję, po czym uśmiecha się. Z trudem.
-
Trzeba być upartym. - Mówi. - Kocham skoki i nie mogłem tego tak po prostu
stracić. Zresztą znasz mnie, jak postawię sobie jakiś cel to go zrealizuję.
-
Tak, nawet jeśli tym celem jest nieosiągalna Luise Bieler. - Wspominasz
mimochodem.
Blondyn
śmieje się, a jego uśmiech tym razem jest szczery.
-
Przyznaję, na tym polu poniosłem sromotną klęskę.
Również
się uśmiechasz, wracając do czasów, które be zwątpienia były łatwiejsze. Wtedy
większość podejmowanych decyzji nie miała aż takiego wpływu na przyszłość, a
to, że nie udało ci się z tym, czy tamtym chłopakiem nie było żadnym końcem
świata, a jedynie chwilowym kryzysem, z którego nie tak trudno wyjść -
wystarczyło bowiem tylko, by pojawił się nowy uśmiech, nowe, magnetyzujące
spojrzenie, nowe uczucie.
Dlaczego
teraz tak nie może być?
-
Kiedyś łatwiej było znieść porażkę, którą był koniec związku. - Dzielisz się
swoją refleksją z Thomasem, nie zastanawiając się, na ile jest to zwykłe
stwierdzenie, a na ile odkrycie własnych uczuć.
- Bo
kiedyś z nikim nie snuliśmy poważnych planów na przyszłość, a jeśli już
rozmawialiśmy o zakładaniu rodziny i tak dalej to były to tylko odległe
mrzonki. Nie mieliśmy prawdziwych zobowiązań.
-
Możliwe.
-
Elena... Ty i twój mąż?
-
Zdradził mnie. - Ucinasz krótko, ostro. Z powrotem uciekasz za mur, którym
odgrodziłaś się od świata. Nie chcesz poruszać tego drażliwego tematu, gdy masz
w głowie taki mętlik myśli i uczuć.
Thomas
tego nie komentuje, nie rzuca nawet standardowego "Przykro mi", jak
większość ludzi w podobnych sytuacjach.
- A
ty i Kristina? - Pytasz niepewnie, może bardziej w odwecie niż z ciekawości.
Swoją drogą, byłaś zdziwiona, gdy dowiedziałaś się, że się rozeszli, że on ją zdradził. W końcu byli parą praktycznie
od zawsze i wydawało się, że są dla siebie stworzeni.
Ale...
z autopsji wiesz, że "na zawsze" to trudny warunek do spełnienia.
Morgenstern
bierze głęboki oddech. Wydaje się być w ogóle niezrażony twoim pytaniem,
obojętny, przyzwyczajony.
-
Czasami ludziom nie wychodzi, nie?
Zduszasz
prychnięcie. Nie masz sił, by cokolwiek mu wypominać, zresztą nie masz prawa. Nie
powinnaś żadnej innej zdrady brać personalnie; to smutne, ale codziennie ktoś
kogo zdradza.
-
Więc co zrobić, gdy nie wyjdzie? - Pytasz, uważnie obserwując jego twarz,
wytrzymując przenikliwe spojrzenie.
- Po
prostu żyć dalej.
Tylko,
że "po prostu żyć dalej" dla niektórych jest bardziej jak "aż
żyć dalej".
never stop
believing
you'll find a new
begging now
*********
Wszystko wróciło do normy, czterostronicowa długość, porządna dawka szajsa i bidolenie. Ale za to okrągłe, dziesiąte. Cytując klasyka: xD.
Dla odmiany zapraszam do śmieszkowania o tu: another-lonely-night i tam: pata-w-gapa.
obiecałam i jestem!
OdpowiedzUsuńi na dobry początek dostaniesz zrypkę, no bo CO NAZYWASZ SZAJSEM?
matko, to jest świetne.
przede wszystkim narracja. taka, która pozwala jeszcze bardziej wczuć się we wszystko, co się dzieje, lepiej zrozumieć bohatera, wszystkie jego odczucia, żale i smutki. i strasznie podoba mi się to, że piszesz na zmianę z perspektywy Morgo i Eleny - nie ogranicza to czytelnika i pozwala zobaczyć sytuację pod różnymi kątami.
sama historia jest... po prostu smutna. chociaż mam nadzieję, że skończy się lepiej. chociaż nie. NIECH SIĘ NIE KOŃCZY!
to jest takie fajne, że oni trafili na siebie (ponownie) właśnie w takich momentach. Elena, która jest prawdopodobnie samotna i zraniona jak nigdy wcześniej i Thomas, który wcale nie jest tak idealny jak mogło by się wydawać. który też ma swoje słabości, swoje upadki i niekoniecznie musi chodzić o upadek na skoczni.
uwielbiam opowiadania, w których bohaterowie są tak prawdziwi. ludzcy. z wszelkimi słabościami, niedoskonałościami. opowiadania, które w czasie, kiedy się je czyta, sprawiają, że chce się w nie wierzyć.
od teraz jestem już regularnie! i życzę duuuuuużo weny!
Och, jak ja uwielbiam te piątki, gdy pojawiają się tutaj nowe rozdziały. To zdecydowanie najlepsze piątki i nie ma lepszego początku weekendu, niż dawka smuteczków od Tomaszka. Oj, kocham to straszliwie. Będę Ci to powtarzać do upapranej śmierci. I widzisz? Kiedyś pisałaś, że coś Ci z tym naszym Morgo nie po drodze, a tutaj idzie Ci tak fantastycznie! Będę się upierać, że Tomaszek to jednak taka jedna z Twoich koronnych postaci, coś jak Rysiu, albo Nudeln. No co? Jest przesuperaśny, chcę go jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńDlatego protestuję i nie pozwalam na nazywanie powyższego rozdziału szajsem i biadoleniem! Jak chcesz, to ja Ci pokażę przykłady na szajs i biadolenie, ale to-to powyższe na pewno nim nie jest! Amen, kończę tę kwestię.
No i cóż? Ostatnio zastanawiałam się, jak potoczy się kolejne spotkanie Eleny z Thomasem i na szczęście nie musiałam długo czekać. Hih. <3 Nie wiem tylko, czy mogę już odważyć się na stwierdzenie, że nawiązała się między nimi jakaś nić porozumienia. Chyba nie. Po prostu w końcu porozmawiali, a rozmowa nie została zakończona zbyciem Thomasa przez Elenę i uniesieniem się przez nią, bo przecież "co on może wiedzieć o cierpieniu?". No właśnie. Już dowiedziała się co nieco, ale to wciąż jest kropla, nawet nie w morzu, ale w oceanie. Ale myślę, że małymi kroczkami oni w końcu znajdą między sobą takie pełne zrozumienie - jako osoba zraniona i osoba, która zraniła, ale sama teraz cierpi. Aj, skomplikowane są te Twoje postacie, ale za to je tak mocno uwielbiam. Że nie są łatwe, że cierpią, że są tak bardzo autentyczne w tym swoim bólu i mimo wszystko jakoś starają się wypływać na powierzchnię. Kocham takich ludzkich bohaterów, kocham czytać o ich trudnościach, a Ty tak pięknie wszystko spisujesz, że nie mam słów. Kłaniam się w pas i szykuję drobniaki na piwo w MO, bo zdecydowanie na nie zasługujesz i to nie za samo rozwiązanie zagadki. :3
Ściskam bardzo mocno i wyczekuję kolejnego piątku z Eleną i Thomasem. Weny! <3
Jakie szajsy, ja sobie wypraszam!
OdpowiedzUsuń(nie, obawiam się, że to nadal nie będą dobre komentarze)
Elena odkryła prawdę o Thomasie, ale dostrzegła nieco inne paralelizmy niż się spodziewałam. Nie dostrzegła tego rozbicia, ale te samą sytuację ze zdradą, aczkolwiek z drugiej strony.
Dobrze, że Elena zadzowniła do męża, choć narazie nie wyjaśnili sobie zbyt wiele.
Zaskoczyła mnie swoją wizytą u Morgiego, ale chyba dobrze zrobiła. Myślę, że to jedna z niewielu osób, która jest ją w stanie dobrze zrozumieć.
Lecę dalej!