e p i l o g
Ale o to właśnie w tym wszystkim
chodzi (...). Przeżywamy. Po każdym upadku, po każdym niespodziewanym
uderzeniu, podnosimy się. Mimo, że idziemy i idziemy przez piekło, w końcu
docieramy na drugą stronę. Przestraszeni. Na ogół załamani. Ale przeżywamy.
Potem zaczynamy siebie odbudowywać. Nigdy już nie jesteśmy tacy sami, ale
odbudowujemy się. Ponieważ coś takiego jest tylko innym sposobem zmiany.
Wszyscy musimy się zmieniać.
— Dorothy Koomson Dobranoc,
kochanie
*
Tęskniłeś za tym uczuciem, naprawdę tęskniłeś. Bycie w
powietrze, latanie, czucie wiatru każdym milimetrem ciała, potężny zastrzyk
adrenaliny to coś, co niezmiennie ciągnie cię do tego sportu, mimo wszystkich
upadków, jakich do tej pory uznałeś. Miłość do skoków jest jak każda inna
miłość - przynosi wiele szczęścia, ale jeszcze więcej bólu. I choć łatwiej
byłoby z tym wszystkich skończyć, nie potrafisz. Bo ciągle to kochasz, bo nie
umiesz żyć bez skoków, bo uzależniłeś się od latania.
Ze skakaniem jest jak z jazdą na rowerze, stwierdzasz, gdy
twoje narty dotykają igielitu, a ty - dość nieporadnie jak na siebie - zaznaczasz
telemark. Dojeżdżasz do band, nachylasz się, by odpiąć narty, po czym
przenosisz wzrok na skocznię. Nie było tak źle. Każdy twój ruch był
automatyczny, czucie w powietrzu było w porządku, odległość nienajgorsza, nad
stylem trzeba byłoby trochę popracować. Ale jednak jakby czegoś zabrakło.
Bierzesz głęboki oddech, prostując się. Ściągasz z twarzy
gogle, wciąż nie odrywając wzroku od skoczni. Cały czas analizujesz, próbujesz
przypomnieć sobie każdy detal skoku.
I wtedy to cię uderza.
Myślisz wyłącznie o tym, jaki to był skok, czy idealnie się
wybiłeś, czy poprawnie ułożyłeś ciało w locie. Ale wypierasz z myśli uczucia,
jakie towarzyszyły ci w locie. Nie pamiętasz, czy byłeś szczęśliwy, czy
bardziej się bałeś. Uśmiechnąłeś się po lądowaniu? Uniosłeś rękę na znak
zadowolenia?
Przygryzasz wargę, w zastanowieniu schodząc z zeskoku.
Jasne, na pewno skok dał ci dużo radości i utwierdził cię w przekonaniu, że
wciąż możesz skakać. Ale... czy było to to samo uczucie, co zawsze? Uczucie,
które towarzyszy ci od skoków na najmniejszych skoczniach?
Nie wiesz.
Dlatego szybko bierzesz się w garść, zarzucasz narty na
bark i ponownie wspinasz się na szczyt skoczni.
*
Odkładasz
telefon na stolik, po czym unosisz twarz do słońca, rozkoszując się ciepłym,
pogodnym dniem. Uśmiechasz się delikatnie, wygodniej opierając się o oparcie
ogrodowego krzesła. Wreszcie nadszedł ten okres życia, o którym od dawna
marzyłaś - jest spokojnie, stabilnie. Wreszcie nie musisz się z niczym wzmagać,
możesz usiąść, odetchnąć głęboko i odrzucić od siebie wszystkie negatywne
emocje. Możesz zapomnieć o tym, co było, oddzielić przeszłość od
teraźniejszości grubą kreską i zacząć nowy etap.
Jasne,
na pewno nie ustrzeżesz się błędów, masz tego pełną świadomość. Ale teraz nie
będziesz marnować czasu na rozdrapywanie ran, a przynajmniej taką masz nadzieję.
Ostatnie miesiące nauczyły cię jednej ważnej rzeczy - człowiek potrafi się
podnieść po każdej klęsce.
Przez
chwilę - mimo wszystko - myślisz o Isaaku. Zastanawiasz się, czy to miłość tak
cię zaślepiła, że nie widziałaś wad męża, że tak bardzo go idealizowałaś. A
może to tylko twoja tendencja do uciekania przed problemami sprawiła, że starałaś
się nie zauważać pęknięć na swoim małżeństwie.
Im więcej o tym myślisz, tym coraz więcej masz pewności, że twój związek
nie był tak kolorowy, jak ci się wydawało. Może tylko chciałaś wierzyć, że jest
idealnie, może zamknęłaś się w ochronnej bańce, nie dopuszczając do siebie
żadnych pesymistycznych zwiastunów. Może to właśnie was zgubiło. Może oboje za
bardzo chcieliście, by wasze życie było perfekcyjne w każdym calu, że
zamykaliście oczy na wszystko, co odbiegało od normy. Może. Trudno ci teraz to
stwierdzić.
Na
szczęście masz to już za sobą. Straciłaś ważną ci osobę, ale w zamian zdobyłaś
cenne doświadczenie.
I
nowego przyjaciela.
Uśmiechasz
się na myśl o Thomasie. Długo broniłaś się przed wpuszczeniem go do swojego
życia. Teraz jesteś bardzo wdzięczna, że mężczyzna wykazał się typowym dla
siebie uporem i wytrwale starał się ci pomóc. Patrząc na jego życie mogłaś
poczuć nadzieję, nauczyć się znosić porażki i przemieniać je w sukcesy. Wciąż
go podziwiasz za to, jak dzielnie podnosił się z kolan za każdym razem, gdy
życie dawało mu w kość. Nawet jeśli miewał chwile zwątpienia, zawsze walczył.
Nie odpuszczał. Nie poddawał się. Jasne, bał się, ale to go nie zatrzymywało.
Mimo wszystkich przeciwności, wciąż parł naprzód. Stał się inspiracją dla wielu
ludzi, w tym dla ciebie. Może na początku irytowała cię jego wola walki, ale w
ostatecznym rozrachunku okazała się czymś, co cię uratowało. Zawsze będziesz mu
wdzięczna za to, że nauczył cię walczyć, że przekonał cię, iż warto nie
zostawać na dnie.
I
teraz trzymasz kciuki, żeby i siebie poukładał.
-
Zrobiłam nam kawę.
Zerkasz
w bok i widzisz, jak twoja mama kładzie na stoliku dwa kubki pełne parującej
cieczy. Uśmiechasz się do niej szeroko, gdy kobieta siada na stołku obok
ciebie. Swoją drogą, twoi rodzice też musieli ostatnimi czasy wykazać się nie
lada cierpliwością, by wytrzymać z tobą.
-
Mam dobrą wiadomość. - Mówisz, z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy. -
Dzwonili z agencji. Dostałam pracę!
Twoja
mama z radością rzuca ci się na szyję i przytula cię mocno. Odwzajemniasz
uścisk. Śmiejesz się w głos. I wiesz, że nieważne jak bardzo źle będzie, kiedyś
i tak będzie lepiej. Grunt to się nie poddawać. I wierzyć w siebie z całych
sił.
A
szczęście..., cóż, szczęścia można także odnaleźć w spokoju ducha. Czujesz to
dzisiaj bardzo wyraźnie.
*
Siedzisz na ganku i wpatrujesz się w nocne niebo. Jest
przyjemny, lecz trochę chłodny wieczór. Wokół panuje spokój, w większości okien
twoich sąsiadów światła już dawno zgasły. Jest ci zimno, ale mimo to nie chce
ci się ruszyć po dodatkowe okrycie. Wolisz siedzieć w bezruchu na drewnianych
schodach z rękami obejmującymi zgięte kolana i patrzyć się na migoczące
gwiazdy.
I myśleć. Dużo myśleć.
Zagryzasz wargę, kiedy dopadają cię kolejne wspomnienia ze
skoczni. Przypominasz sobie, jak się czułeś podczas ostatniego zgrupowania,
porównujesz te uczucia z uczuciami z innych zgrupowań, kiedy było łatwiej,
lżej, kiedy nie zużywałeś tyle sił psychicznych. Ale z własnego doświadczenia
wiesz, że lżej nie zawsze znaczy lepiej.
Wręcz przeciwnie, im droga jest trudniejsza, tym większe efekty
przynosi.
Zastanawiasz się, czy musisz jeszcze sobie i innym ludziom
coś udowadniać. Myślisz o wygranych konkursach i wszystkich trofeach oraz
tytułach. O upadkach, po których potrafiłeś latać dalej niż inni. O tym, że
nawet z najgłębszego dołka dawałeś radę się wygrzebać i wspiąć się z powrotem
na szczyt.
Łamiesz sobie głowę nad tym, co jeszcze przed tobą.
Przypominasz sobie swoje marzenia, które żyły gdzieś w tobie, mimo, że często
spychałeś je na bok w trosce o swoją karierę. Zastanawiasz się, czy wreszcie
nie nadszedł czas, by je spełnić.
Czujesz, że to dobry moment, by zacząć coś nowego. Ta myśl,
która tak szybko i nieoczekiwanie pojawiła się w twojej głowie, zaczyna cię
ekscytować. Mógłbyś wreszcie pójść nową drogą, poznać inne życie, zrobić coś po
raz pierwszy. Mógłbyś cieszyć się każdym dniem, każdą kolejną pierdołą, która
wzniosła do twojego życia nieco świeżości.
I nie musiałbyś się wzmagać z tą ciągłą niepewnością.
Bo to właśnie niepewność przeszkadzała ci podczas ostatnich
skoków najbardziej, prawda? Ten strach, czy wylądujesz, jak wylądujesz. Czy
skoczysz dalej niż najlepszy skoczek Pucharu Światu czy krócej niż najsłabszy
przedskoczek. Jak długo dasz radę rywalizować z takim psychicznym obciążeniem?
Bóg ci świadkiem, że wciąż kochasz skoki z całego serca,
tak mocno, że aż boli. Problem tkwi jednak w tym, że przestały cię ekscytować.
Już nie czujesz ich tak, jak kiedyś, nie oczekujesz okazji do skakania z
wypiekami podekscytowania na policzkach, nie śnisz o kolejnych rekordach. Nie
okłamując siebie - boisz się. I jesteś zmęczony, tak nadludzko zmęczony.
Potrzebujesz zmiany. Nowego impulsu do działania. Czegoś,
co cię na nowo uskrzydli.
Uśmiechasz się pod nosem. Czasami odpuszczenie sobie nie
musi oznaczać porażki.
Wstajesz ze schodów i przeciągasz się. Czas pójść spać.
Tym razem wiesz, że zaśniesz od razu.
*
i'm only human
and i crash and i break down
your words in my head, knives in my heart
you built me up and then i fall apart
'cause i'm only human
*
Więc ten historyczny dzień nadszedł dość nieoczekiwanie dzisiaj. Over było trudnym dzieckiem do kochania, wiem, że to głównie przez moje własne oczekiwania. Nie wyszło dokładnie tak, jak chciałam, ale nawet gdyby wyszło lepiej i tak byłabym niezadowolona. Bo Thomas zasługuje na to, co najlepsze. Prawda jest taka, że gdyby nie on, nie byłabym dzisiaj w tej patologii.
W ostatecznym rozrachunku mogę powiedzieć, że to opowiadanie nie jest tak złe, jak często marudziłam. Dziękuję Wam, że znosiłyście moje narzekanie, że byłyście tutaj mimo okropnej nieregularności i tymczasowych zawieszeń. Jesteście najlepsze. Dziękuję za Waszą obecność, za cudowne komentarze, które sprawiały, że chciało mi się pisać. KC bardzo mocno!
I cóż, wygląda na to, że spełniłam swoje obietnice i jednocześnie wreszcie dociągnęłam opowiadanie o Thomasie do końca. Całkiem fajne uczucie! :D
Dziękuję i do zobaczenia!
the end