Drży ci dłoń, gdy odkładasz na spodek
filiżankę z kawą. Boisz się spojrzeć mu w oczy, choć wiesz, że nie dostrzeżesz
w nich nadziei, już nie. Najwyżej lekki zawód, gorzkie rozczarowanie, może
smutną zgodę na to, co przygotował dla was los.
Oboje już to wiecie, wasze małżeństwo
się skończyło.
I choć przykro w to uwierzyć i przekreślić
tych kilka, pięknych lat, oboje nie jesteście już tymi samymi ludźmi, co
kiedyś. To by się nie udało. Próba ratowania waszego związku skończyłaby się
jedynie frustracją, awanturą i wzajemnymi oskarżeniami. Ruszyłaś naprzód. I on
też w końcu to zrobi.
- Nawet przez chwilę... - Isaak chrząka
cicho, po czym ze świstem wypuszcza z płuc powietrze. - Nie myślałaś o tym, by
spróbować?
Delikatnie przygryzasz wargę, odsuwając
filiżankę na środek stolika i biorąc do palców serwetkę. Czujesz dziwną ulgą. W
ostatnich tygodniach na twoich barkach ciążyła silna presja. Wiedziałaś, że
patrzą na was ludzie, że oczekują, iż wypadek Isaaka zbliży was do siebie, że
się pogodzicie. Sama nieraz przyłapałaś się na tym, że patrzyłaś z uśmiechem na
jego pogrążoną w śnie twarz, że, gdy mężczyzna był obok, twojego serca nie ściskał już ból. Ale potem
próbowałaś wyobrazić sobie, że żyjecie tak jak wcześniej, jakby zupełnie nic
się nie zmieniło. I nie zobaczyłaś tego. Nie potrafiłaś dopasować go do swojej
przyszłości, wkomponować w następne niedzielne poranki i ciężkie, piątkowe
popołudnia.
Nie możesz powiedzieć, że nic dla
ciebie nie znaczy, że przestałaś go kochać. Na jakiś sposób zawsze będziesz
czuć coś do niego. Ale teraz wiesz jedno, potrafisz bez niego żyć. Potrafisz
wziąć głęboki oddech, uśmiechnąć się szeroko i żyć po swojemu.
Wypuszczasz z płuc powietrze, po czym
posyłasz mężczyźnie pobłażliwy uśmiech.
- Myślałam. Nieraz. Ale to nie ma
znaczenia. - Robisz pauzę, nieśmiało unosząc na niego spojrzenie. - Czas, kiedy
byłeś w szpitalu... Pomogło mi to nie nienawidzić cię. Z powrotem zbliżyć się
do ciebie. Ale to nie wystarczy. Naprawdę ruszyłam dalej. I nie chcę się cofać.
Isaak kiwa głową. Jest poważny. Ale nie
zamierza z tobą dyskutować.
- Rozumiem. To wszystko nie tak miało
być. - Wzdycha, pocierając dłońmi twarz. Wciąż czuje się winny rozpadowi
waszego małżeństwa i wciąż nie może się z tym pogodzić. - Życzę ci wszystkiego,
co najlepsze. Zasługujesz na kogoś, kto cię nie zrani.
- Ty też. - Odpowiadasz cicho, czując
dziwną ulgą, która wpędza cię w małe wyrzuty sumienia.
Ale tak bardzo cieszysz się, że
wreszcie zamknęłaś ten rozdział.
***
Wiosna, czas zmian. Tak powtarzałaś sobie,
kiedy wracałaś do rodzinnego domu z myślą, że pewnie szybko stąd się nie
wyprowadzisz. I kiedy siedziałaś w salonie fryzjerskim, pozwalając obciąć
młodej fryzjerce trochę więcej centymetrów włosów niż zazwyczaj. Oraz, gdy
wkładałaś na nogi nowe air maxy z mocnym postanowieniem w głowie, iż wreszcie
zadbasz o swoją kondycję. Wyrzuciłaś ze swojego życia wszystkie toksyczne
emocje i bolesne wspomnienia. Ruszyłaś naprzód z czystym kontem.
No prawie.
Świadomie odwlekałaś rozmowę z
Thomasem. Z jednej strony wstydziłaś się tego, jak go potraktowałaś. Bo
przecież to wszystko wyglądało tak, jakbyś go wykorzystała. Pomógł ci, a w
zamian zobaczył środkowy palec.
Z drugiej strony bałaś się kierunku, w
jakim wasza relacja mogłaby się potoczyć. Nie chciałaś jeszcze bardziej
komplikować swojego życia. I jego także. Może nie powinnaś była podejmować
decyzji za was oboje, ale w gruncie rzeczy tobie to wyszło na dobre.
A jemu?
Spoglądasz na niego ukradkiem.
Ucieszyłaś się, gdy go dzisiaj zobaczyłaś i gdy zgodził się przejść się z tobą
nad jezioro. Ale czego innego mogłabyś się spodziewać? Przecież to Thomas, on
nie odwraca głowy w drugą stronę, udając, że nie zna kogoś, na kim się zawiódł.
Zawsze jest otwarty, nie ucieka od ludzi. Jest prawdziwym przyjacielem. I chyba
musiałaś odseparować się od niego na jakiś czas, by zrozumieć, jaką wielką
stratą byłoby wyrzucenia go z twojego życia. Potrzebujesz teraz przyjaciół. Bo,
chociaż wreszcie podniosłaś się z kolan, wciąż jeszcze się chwiejesz.
- Powiesz mi, dlaczego chciałaś się
odciąć? Ode mnie?
Wiedziałaś, że to pytanie wcześniej czy
później padnie, ale mimo wszystko nie jesteś na nie przygotowana. Trudno jest
ci spojrzeć w oczy Thomasa, więc spuszczasz wzrok, zastanawiając się przez
chwilę, jak najprościej ująć w słowa wszystkie uczucia, myśli i wątpliwości,
które kłębiły się w twojej głowie przez ostatnie tygodnie. Morgenstern
zasługuje na szczerość. Tylko tobie zawsze tak trudno rozmawia się o własnych
uczuciach.
- Chciałam się dowiedzieć, co do ciebie
czuję, nie mając cię przy sobie. - Dukasz w końcu niepewnie. I nie do końca
szczerze. Bo przecież głównie chodziło o to, co on czuje do ciebie. Bo ty od
samego początku nie chciałaś się pakować w żadne nowe związki, a zwłaszcza z
Morgensternem. Nie jesteś odpowiednią kobietą dla niego. On, po wszystkich
swoich miłosnych zawirowaniach, potrzebuje kogoś, kto nie jest tak potłuczony
jak ty.
- I czego się dowiedziałaś?
Wzdychasz cicho, próbując dać sobie
trochę czasu na odpowiedź. Musisz zebrać się na odwagę i zwierzyć się z tego
wszystkiego, co siedzi wewnątrz ciebie, co blokuje waszą relację. Porozmawiacie
o tym teraz i już więcej nie będziecie musieli krążyć wokół tego tematu na
palcach. Będziecie mieli jasną sytuację.
- Po prostu się wystraszyłam. - Mówisz
po chwili, przenosząc wzrok na jezioro. - Wiesz, po tym jak my... - Urywasz
speszona. - A potem dziewczyny mówiły różne rzeczy, że ubzdurałam sobie, że
może ty... Chciałam tylko to uciąć, zanim mogłoby się stać coś... coś gorszego.
Thomas kręci głową, po czym pociera
dłońmi twarz.
- Może i mi się przez chwilę wydawało,
że mogłem do ciebie coś poczuć... Ale... - Zawiesza głos, po czym bierze
głęboki oddech. - Po prostu lubię komplikować sobie życie i znajomości. Taki
już jestem.
Czujesz jak wielki kamień spada z
twojego serca. Cieszysz się, że oboje chcecie, aby wasza relacja nie wykraczała
poza przyjaźń i wręcz nie możesz zapanować nad szerokim uśmiechem, który pcha
się na twoje usta.
- Czyli co? - Pytasz, z nadzieją
patrząc na blondyna.
Morgenstern uśmiecha się szeroko.
- Przyjaciele?
- Jasne. Przyjaciele.
Dawno nie czułaś się tak dobrze. Nieprzytłoczona
problemami masz poczucie, że możesz wszystko. A wszystko w tym momencie to
tyle, ile szczery uśmiech i motywacja do życia. To ci wystarcza. Na razie.
Na zdobycie świata przyjdzie jeszcze
czas. Jesteś tego pewna.
Zerkasz z ukosa na Thomasa. Z łatwością
możesz stwierdzić, że - mimo delikatnego uśmiechu błąkającego się po jego
ustach - blondyn z czymś się boryka.
- Jak powrót do skoków? - Pytasz na
oślep.
Po tym, jak napina mięśnie, wiesz, że
trafiłaś w dziesiątkę.
- W przyszłym tygodniu jadę skakać. -
Mówi dość powściągliwie.
- Cieszysz się?
Niewiele możesz wyczytać z jego twarzy,
ale wiesz jedno - mężczyźnie na pewno nie towarzyszy dzika euforia.
- Nie wiem. - Odpowiada po chwili
szeptem, po czym wzdycha z frustracją. - Inaczej wyobrażałem sobie ten moment.
- To chyba całkiem normalne... wiesz,
jeśli się boisz. - Zerkasz na niego nieśmiało. Czujesz, że poruszasz się po
niepewnym gruncie, ale sam temat powrotu Thomasa do skoków jest tak delikatny,
że trudno jest ci cokolwiek sensownego powiedzieć. - I nie musisz się tego
wstydzić. Możesz to powiedzieć głośno. Nikt cię nie będzie oceniał.
Morgenstern uśmiecha się ironicznie pod
nosem.
- Nie wiesz, jak to jest...
- Nie? - Unosisz brew. - Może o mnie
nie rozpisują się gazety, ale dobrze wiem, jak to jest, gdy wali ci się świat,
gdy wszyscy wokół oceniają cię za twoimi plecami, gdy boisz się tego, co będzie
jutro. Poradziłam już sobie z tym strachem. Teraz twoja kolej.
Thomas uśmiecha się przekornie.
- Kto by pomyślał...
- Miałam dobrego przewodnika -
odpowiadasz, nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia. - Szkoda tylko, że
wciąż wykorzystuje swoją siłę, by pomagać innym, zamiast skupić się na sobie.
- To nie takie proste... - Wzdycha. -
Co jeśli okaże się, że nie umiem już skakać? Albo że nie mogę? Że to... koniec?
Nie wiem, co to życie bez skoków.
Teraz widzisz dokładnie wszystkie
wątpliwości i emocje, jakie targają mężczyzną. I jedyną rzeczą, jaką możesz
teraz zrobić, to po prostu być przy nim tak jak on był przy tobie, nawet wtedy,
kiedy tego nie chciałaś.
- Pewnie zabrzmi to oklepanie, ale to
będzie jedynie koniec jednego etapu. Poza tym przecież twoje życie to nie tylko
skoki. Masz córkę, rodzinę, na pewno jakieś inne pasje. Będziesz mieć czas, by
wreszcie robić coś, co zawsze chciałeś zrobić, ale nie miałeś czasu albo po
prostu nie mogłeś. - Tłumaczysz łagodnie. - Zresztą na takie roztrząsania
przyjdzie czas później. Najpierw idź na skocznię. Zrób wszystko najlepiej jak
potrafisz. A potem, obojętnie jaką decyzję podejmiesz, możesz być pewien, że
nikt się od ciebie nie odwróci. Zrozumieją. Wszyscy.
Thomas uśmiecha się do ciebie, po czym
obejmuje cię ramieniem. Bez żadnych podtekstów. Czysto przyjacielsko.
- Masz rację. Im więcej myślę o tym
wszystkim, tym bardziej wariuję. Po prostu muszę przyjąć na klatę wszystko, co
się wydarzy.
- I pamiętać, że jesteś tylko
człowiekiem. Nie musisz być ciągle najlepszy i bez przerwy walczyć. Czasem
dobrze odpuścić.
- Kiedy ty się taka mądra zrobiłaś? -
Blondyn śmieje się głośno, tarmosząc twoje włosy.
Próbujesz odpowiedzieć mu tym samym.
Przez chwilę przekomarzacie się jak nastolatkowie, śmiejąc się przy tym głośno,
ciesząc się piękną pogodą i rozkoszując się chwilą.
A tobie towarzysz tylko jedna myśl.
Że wreszcie jest dobrze.
****
Es ist nicht zur früh, es ist
nicht zu spät
Ein guter Plan ist mehr als eine Idee
Werf nicht mehr alles in einen Topf
Veränderung braucht ein' klaren Kopf
Will mich nicht schäm' für ein bisschen Glück
Bin ich es selber oder spielt die Welt verrückt?
Ein guter Plan ist mehr als eine Idee
Werf nicht mehr alles in einen Topf
Veränderung braucht ein' klaren Kopf
Will mich nicht schäm' für ein bisschen Glück
Bin ich es selber oder spielt die Welt verrückt?
[...]
Es ist nicht zu spät! -
Neuanfang
Es ist nicht zu spät! - ich will ein' Neuanfang
Es ist nicht zu spät! - ich will ein' Neuanfang
***